Czarny dzień Temidy

6 listopada 1985 r. kolumbijska partyzantka wdarła się w Bogocie do siedziby Sądu Najwyższego. I choć od tamtego czasu minęło ponad 30 lat, okoliczności masakry nadal pozostają niejasne. Czy zleceniodawcą zamachu był Pablo Escobar?

„Wstrzymać ogień! To rozkaz!” krzyczał do słuchawki Alfonso Reyes Echandía, prezes Sądu Najwyższego Kolumbii. Do głowy miał przystawiony karabin. W czasie, gdy on wykonywał rozkazy porywaczy, wojsko za pomocą ciężkiego sprzętu sforsowało budynek. Partyzanci z marksistowskiej organizacji Ruch 19 Kwietnia (M-19) wiedzieli już, że atak w imię „pokoju i sprawiedliwości społecznej” całkowicie wymknął się spod kontroli. Za kilka godzin prawie wszyscy zginą, a wraz z nimi 100 spośród 350 zakładników, w tym 11 z 21 sędziów Sądu Najwyższego. Do prezydenta Belisario Betancura, który wydał rozkaz do ataku, już na zawsze przylgnie łatka współodpowiedzialnego za tę rzeź, a miliony Kolumbijczyków będą wspominać dramatyczny apel Reyesa, który transmitowano później w lokalnym radiu. Kiedy terroryści zorientowali się, że sędzia nie stanowi już żadnej karty przetargowej, oblali go benzyną i spalili żywcem.

Postępujący radykalizm

Zanim doszło do dramatycznych wydarzeń z listopada 1985 r. Ruch 19 Kwietnia (M-19) rósł w siłę powoli. Powstał na bazie społecznego protestu za rzekomo sfałszowane wybory parlamentarne w 1970 roku. Przegrana Narodowego Sojuszu Ludowego i Gustavo Rojasa Pinilli, byłego wojskowego przywódcy kraju, wywołała falę protestów, której potencjał przekuto w zorganizowany ruch. Charakter ugrupowania ograniczał się początkowo do kampanii informacyjnej. Prowadzono dyskusje, drukowano manifesty w gazetach etc. Dosyć szybko działacze przeszli jednak do ofensywy. Bazując na propagandowej retoryce, wykradli w 1974 r. miecz Simona Bolivara, bohatera narodowego, z okresu walki o niepodległość. Zdaniem bojowników, wolność kraju ponownie została ograniczona, a walkę o jej odzyskanie można prowadzić tylko zbrojnie.

Członkowie guerilli zeszli więc do podziemia. W 1976 r. porwali Jose Raquela Mercado, szefa Konfederacji Pracowników Kolumbii (CGT), którego oskarżano o korupcję i współpracę z CIA. Gdy pertraktacje nie przyniosły skutku, po trzech miesiącach zakładnika stracono. Po tym incydencie o M-19 mówiło się już w całej Kolumbii. Zwłaszcza, że kolejne działania partyzantów były coraz bardziej spektakularne i bezczelne.

W Sylwestra 1979 r. przekopali się przez 80-metrowy podziemny tunel do arsenału armii krajowej w Cantón Norte i ukradli z niego 5 tys. sztuk broni. Z kolei 27 lutego 1980 r. oddział 16 partyzantów, wkroczył do ambasady Republiki Dominikańskiej, biorąc za zakładników przedstawicieli dyplomacji wielu krajów, w tym ambasadora USA Diego Ascencio i Nuncjusza Apostolskiego. M-19 domagał się uwolnienia 320 więźniów politycznych. Negocjacje trwały ponad dwa miesiące. Wreszcie Carmenz Cardon, uważany za ideologa ruchu zgodził się na wypuszczenia zakładników. W zamian razem z resztą porywaczy otrzymał możliwość ucieczki na Kubę, a nieoficjalnie mówi się jeszcze o walizce z dwoma milionami dolarów. Do tej pory rząd Kolumbii w pertraktacjach z partyzantami szedł na duże ustępstwa. Wkrótce miało się to zmienić.

Atak na Pałac Sprawiedliwości

7 sierpnia 1982 r. stanowisko prezydenta Kolumbii objął konserwatysta Belisario Betancur. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, Julio Turbay Ayali, postanowił raz na zawsze zrobić porządek z M-19. W czasie jego prezydentury Ruch 19 Kwietnia rozproszony był w górach i liczył 1,5-2 tys. członków. Tym samym była to druga pod względem liczebności partyzantka w kraju (po FARC). Już w 1983 r. rozpoczęły się negocjacje z jej przywódcami, zakończone porozumieniem. Betancur nie zamierzał jednak bezczynnie patrzeć, jak niedawni mordercy chodzą wolno i grał na zwłokę. Mimo oficjalnego zawieszenia broni kolumbijska armia co chwila atakowała M-19, aż wreszcie ta postanowiła się zemścić.

6 listopada 1985 r., około godz. 11.35  ponad trzydziestu partyzantów pod dowództwem Luisa Otero Cifuentesa wdarło się do piwnicy Pałacu Sprawiedliwości. W tym samym czasie kilku innych bojowników, ubranych po cywilnemu, było już w środku. Mieli za zadanie obezwładnić strażników i zająć hol przy głównym wejściu. Reszta poszła jak z płatka:

Partyzanci w jednej chwili otworzyli ogień i zabili uzbrojonych pracowników, a w ciągu pół godziny M-19 przejęło kontrolę nad całym budynkiem. Napastnicy wzięli jako zakładników blisko 350 osób, począwszy od sędziów, po pracowników personelu sprzątającego. W oficjalnych żądaniach domagali się zwiększenia swobód obywatelskich, w tym stworzenia niezależnego radia oraz postawienia prezydenta przed trybunałem stanu, za „zdradę narodu pragnącego pokoju”. 

Betancur nie zamierzał negocjować. Po burzliwej naradzie zapadła decyzja o wzięciu budynku szturmem. Do akcji ściągnięto ciężki sprzęt oraz wojsko, którym dowodził gen. Jesús Arias Cabrales. W powietrzu pojawiły się helikoptery, a drzwi frontowe zaczęły forsować dwa czołgi. Rozpoczęła się regularna bitwa. Większość Kolumbijczyków nie miała o niej pojęcia, bo minister komunikacji, Noemí Sanín, wydał zakaz transmisji telewizyjnej z wydarzeń sprzed sądu, sugerując puszczenie w tym czasie meczu piłki nożnej. I nawet kiedy stacja Caracol Radio wyemitowała nagrany komunikat sędziego Alfonso Reyes Echandía, z prośbą o wycofanie się, nagranie po interwencji z ministerstwa natychmiast zdjęto z anteny.

Początkowo atak wydawał się udany. Jeszcze przed godziną 15. wojsko zajęło trzy kondygnacje budynku, odbijając z rąk M-19 ponad 200 zakładników. Partyzanci, z resztą zakładników i prezesem Sądu Najwyższego, zdążyli się jednak zabarykadować się na najwyższym piętrze. Nikt nie przypuszczał, że wzajemny ostrzał potrwa prawie dobę. Później już nic nie szło jak należy. Strzelano na oślep, a dym z płonących pomieszczeń dodatkowo utrudniał widoczność. Ostateczny bilans ataku był tragiczny: zginęło większość partyzantów, a także blisko 100 zakładników (także sędziowie i prezes). Na domiar złego ogromny pożar strawił prawie cały gmach i wszystkie znajdujące się w nim dokumenty. Od tej pory zaczęło się rozliczanie winnych.

Zagadka Escobara

Sprawa wcale nie była prosta. Już w pierwszych dniach opinia publiczna była podzielona. Rodziny ofiar miały pretensje do rządu, że nie pertraktował. Rząd obwiniał M-19, a M-19 rząd. Pomijając polityczną odpowiedzialność za dramat jaki rozegrał się w Pałacu Sprawiedliwości, wokół całej sprawy zaczęły narastać podejrzenia i wiele nierozwiązanych do dziś zagadek.

Pierwsza dotyczy udziału w całym tym zdarzeniu Pablo Escobara, kolumbijskiego barona narkotykowego, który zarabiał miliardy dolarów na handlu kokainą. W wyniku pożaru budynku spłonęło kilka tysięcy ton akt które miały być dowodem w sprawie jego zbrodniczej działalności. Były wśród nich m.in. prośby o ekstradycję do Stanów Zjednoczonych dla niego i kilku bliskich mu handlarzy narkotyków. Trudno uwierzyć w zbieg okoliczności, choć jeszcze w czerwcu 1986 r. specjalna komisja śledcza powołana przez Betancura wykluczyła związek Escobara z atakiem. Taką możliwość wykluczają także żyjący do dziś członkowie M-19. Warto wiedzieć, że w marcu 1990 r. Ruch 19 Kwietnia oficjalnie przestał istnieć, a jego członkowie korzystając z amnestii powołali do życia legalną partię Sojusz Demokratyczny M-19 (w 2011 r. były partyzant, Gustavo Petro, został nawet wybrany na burmistrza Bogoty).

Z drugiej strony wiemy, że w latach 1980-85 partyzanci z M-19 czuli się tak silni i bezkarni, że zaczęli porywać dla okupu członków rodzin mafiosów (m.in. Martę Nieves Ochoa, siostrę braci Ochoa z kartelu Medellin). Sprawą osobiście zajął się stojący na czele kartelu Escobar. Z jego rozkazu wybito większość dowódców M-19. Pablo oszczędził jednego z nich – Ivana Marino Ospinę. Podobno miał mu się kiedyś przydać. Tym tropem poszli zresztą twórcy serialu „Narcos” opowiadającego o losach Pablo Escobara. Po wielu latach, już po śmierci Escobara, jego syn wyznał, że ojciec przyznał mu się do zapłacenia M-19 miliona dolarów za atak na Pałac Sprawiedliwości. Wersję o łapówce potwierdza też Virginia Vallejo, prezenterka telewizyjna i była kochanka Escobara. Pozostaje więc słowo przeciwko słowu. Twardych dowodów brak.

Autor: Kamil Nadolski

To tylko fragment tekstu opublikowanego w serwisie Onet.pl. Cały artykuł dostępny jest na stronie internetowej  serwisu.

Warto przeczytać:

Mark Bowden, Polowanie na Escobara, tłum. A. Kalus, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2016.

Polowanie na Escobara, Historicon

Dodaj komentarz