Jewgienij Dżugaszwili. Dumny potomek zbrodniarza

onet logo

Od lat konsekwentnie pozywa historyków, dziennikarzy i polityków, którzy zarzucają Stalinowi zbrodnie wojenne i ludobójstwo. Kto? Wnuk radzieckiego zbrodniarza we własnej osobie…

Raz na jakiś czas do mediów przedostają się informacje na temat Jewgienija Dżugaszwilego, żyjącego do dziś wnuka Józefa Stalina, który przy każdej nadarzającej się okazji broni imienia swojego dziadka. A że dziadek był jednym z największych, jeśli nie największym, ludobójców i despotów w dziejach świata to inna sprawa. W Rosji na komunistycznej przeszłości da się bowiem zbić polityczny kapitał, co Jewgienij od lat stara się wykorzystać. Gorzej, że bagatelizowanie śmierci milionów ofiar Stalina nie spotyka się tam z żadnymi konsekwencjami.

Niedaleko pada jabłko…

Kiedy w kwietniu tego roku nieznani sprawcy włamali się do jego mieszkania, potraktowano to jako sygnał ostrzegawczy. Leonid Żira, pełnomocnik Jewgienija, oświadczył, że to akt zemsty za mord w Katyniu jego dziada i wybielanie historii przez potomka. W swoim oświadczeniu podkreślał, że celem włamywaczy nie było wzbogacenie się, lecz zademonstrowanie pogardy wobec Stalina. Na potwierdzenie swoich słów przywołał fakt, że z mieszkania zamożnego klienta, zniknął jedynie komputer z bazą danych i wiertarka. Włamywacze nie połakomili się na inne cenne przedmioty. Czyżby po raz pierwszy od lat ktoś w Rosji próbował dać mu do zrozumienia, że Stalin żadnym bohaterem nie jest? Tego nie wiemy choć domysłów w tej sprawie nie brakuje.

Faktem jest, że 77-letni dziś Jewgienij Dżugaszwili jest w Rosji postacią znaną. Jest byłym wojskowym inżynierem, emerytowanym pułkownikiem oraz profesorem historii. Przede wszystkim to jednak zapalony komunista, bezgranicznie czczący swojego przodka, uważając, że był najlepszym przywódcą w historii. Nosi wąsy, a podobno największym komplementem jaki można mu powiedzieć, to to, że jest podobny do dziadka. Co roku zabiera więc swoich synów na pielgrzymkę do Gori, rodzinnego miasta Stalina, gdzie w rocznicę jego śmierci składają hołd przodkowi.

W 1999 r. był jedną z twarzy tzw. Bloku Stalina, przybudówki komunistycznej partii, startującej w wyborach do Dumy. Po nieudanej kampanii wyborczej w 2001 r. stanął na czele Nowej Komunistycznej Partii Gruzji. Jewgienij znany jest jednak ze swojej konsekwentnej nieustępliwości w pozywaniu przed sąd każdego kto ośmieli się nazwać Stalina ludobójcą. Swego czasu założył nawet Fundację Rehabilitacji Imienia Stalina.

Niestrudzony oskarżyciel

Lawina pozwów, które szeroko komentowane były w mediach, ruszyła w roku 2009 i z kolejnymi miesiącami przybierała na sile. Zaczęło się od publikacji opozycyjnej “Nowej Gazety”, która w jednym z magazynowych dodatków (“Prawda Gułagu”) opublikowała tekst “Beria wyznaczony na winnego”. Mord w Katyniu określono tam jako zbrodnię przeciwko pokojowi, zbrodnię wojenną i zbrodnię przeciwko ludzkości, uznając za głównego winowajcę Stalina i jego towarzyszy z Politbiura oraz NKWD. Autorem artykułu był były prokurator wojskowy Anatolij Jabłokow, który w latach 1990-94 kierował śledztwem katyńskim.

Jewgienij krytykował nie tylko cały wydźwięk tekstu, ale i konkretne sformułowania, tak jak nazywanie Stalina “krwiożerczym ludojadem”, czy stwierdzenie, że czekiści “są złączeni wielką krwią, ciężkimi zbrodniami, przede wszystkim wobec własnego narodu”. Protestował także przeciwko stwierdzeniu, że “Stalin i członkowie Politbiura WKP(b), którzy podjęli obowiązkową do wykonania decyzję o rozstrzelaniu Polaków, uniknęli moralnej odpowiedzialności za tę ciężką zbrodnię”. W efekcie pozwał do sądu redakcję gazety, Jabłokowa oraz stowarzyszenie Memoriał, organizację pozarządową broniącą praw człowieka i dokumentującą zbrodnie stalinowskie, która współredagowała materiał. Wszystkie sprawy oczywiście przegrał. Nie zniechęciło go to jednak i szybko znalazł sobie kolejny cel.

W 2010 roku pozwał radio Echo Moskwy, które w jednej z audycji piętnowało Stalina, m.in. za to, że w toku czystek przeprowadzonych w ZSRR w latach 30. XX stulecia mordowano 12-letnie dzieci. Żądał nie tylko sprostowania, ale i prawie 11 mln rubli odszkodowania. Sprawę ponownie przegrał.

W tym czasie starał się zaskarżyć rosyjską Dumę za uchwaloną w listopadzie 2010 roku uchwałę, uznającą mord na polskich oficerach w 1940 roku za zbrodnię reżimu stalinowskiego. W pozwie przeciwko niższej izbie parlamentu Rosji, wnuk Stalina żądał sprostowania obrażającego jego dziadka sformułowania, a następnie odwołania uchwały. I odszkodowania – tym razem 100 mln rubli. Za godzące w dobre imię dziadka Dżugaszwili uznał przede wszystkim sformułowanie, że “zbrodnia katyńska została dokonana z bezpośredniego rozkazu Stalina i innych radzieckich przywódców”.

Ostatecznie w listopadzie 2011 r. Twerski Sąd Rejonowy w Moskwie przyjął pozew, choć wcześniej czterokrotnie odmawiał rozpatrzenia tej sprawy (podobnie jak Moskiewski Sąd Miejski i Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej). Za wspomnianą uchwałę, Dżugaszwili pozwał jeszcze dziennik “Parlamientskaja Gazieta”, który ją opublikował, oraz Federalną Służbę Archiwalną (Rosarchiw), która upubliczniła dokumenty potwierdzające odpowiedzialność Stalina za Katyń. Wszystkie pozwy ponownie zostały oddalone przez Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej.

Porażką zakończyła się także próba zaskarżenia pierwszego kanału rosyjskiej telewizji i jego prezentera Władimira Poznera za wypowiedź, w której prowadzący stwierdził że “Stalin wyraził zgodę na rozstrzelanie tysięcy niewinnych polskich oficerów w Katyniu”, oraz że “radzieckie kierownictwo popełniło absolutnie najcięższą zbrodnię”.

“Antyrosyjska propaganda”

Mimo że Jewgienijowi nie udało się wygrać ani jednej sprawy, nie poddaje się i z uporem maniaka wybiela swojego przodka zbrodniarza. Ostatnio jesienią 2012 roku. Próbował wówczas przystąpić do postępowania katyńskiego w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu jako obrońca Stalina. Trybunał wniosek Dżugaszwilego odrzucił. Niestety, ale zapewne to tylko kwestia czasu kiedy znów usłyszymy o składanym przez niego pozwie.

Wydawać by się mogło, że wychwalanie zbrodniarza, który ma na sumieniu dziesiątki milionów ofiar powinno wzbudzać w społeczeństwie pewien niesmak. Niestety nie w Rosji. Zdaniem Nikołaja Swanidze, rosyjskiego historyka i popularnego publicysty telewizyjnego (i prowadzącego pozwaną audycję w radiu Echo Moskwy), Rosja wciąż nie wypracowała twardego spojrzenia na swoją historię w XX wieku, dlatego odbiór Stalina jest tam różny. Dla jednych jest bohaterem, dla innych – zbrodniarzem. W jego ocenie postać Stalina we współczesnej Rosji jest mitologizowana. – Dzieje się tak dlatego, że oficjalne stanowisko naszych władz dzisiaj sprowadza się do tego, że nie należy oczerniać naszej przeszłości. Że nie należy – jak czynił to Aleksandr Sołżenicyn – przedstawiać historii Rosji w XX wieku jako pasma porażek i tragedii – komentował historyk dla Polskiej Agencji Prasowej.

Te spostrzeżenia mają odbicie w ogólnokrajowych sondażach. Z badań przeprowadzonych przez Centrum Lewady wynika, że aż 48 proc. Rosjan pozytywnie ocenia rolę Józefa Stalina w historii Rosji, a tylko 22 proc. odnosi się do niego zdecydowanie negatywnie. Według innych badań, przeprowadzonych przez Fundację Opinii Publicznej (FOM), 47 proc. Rosjan uważa, że Józef Stalin odegrał pozytywną rolę w historii. Jednocześnie 59 proc. jest zdania, że ofiarami stalinowskich czystek padli niewinni ludzie. To wiele tłumaczy, choć należy podkreślić, że nie brakuje w Rosji ludzi, których stosunek do stalinowskiego terroru jest jednoznacznie krytyczny.

Autor: Kamil Nadolski

To tylko fragment tekstu opublikowanego w serwisie Onet.pl. Cały artykuł dostępny jest na stronie internetowej  serwisu.