Maszeruj, albo giń!

sekrety nauki

Legia Cudzoziemska to dla wielu granica ludzkiej wytrzymałości. Brutalne treningi i misje, o których krążą legendy. A jednak każdego roku tysiące ochotników chcą zasilać jej szeregi. 

Istniejąca od ponad 180 lat Legia Cudzoziemska to światowa elita wśród zawodowych żołnierzy. Choć o wytrzymałości jej członków krążą legendy, o Legii równie często było głośno w kontekście brutalności jej działań. Nie jest tajemnicą, że mordercze treningi, niezła pensja, a przede wszystkich nowa tożsamość kuszą najczęściej niegrzecznych chłopców. Czy to oznacza, że nadszedł kres jej działań, jak chcieliby niektórzy? Mało prawdopodobne.

Tradycja ponad wszystko

Do dziś pobrzmiewają echa skandalu, jaki przed czterema laty przewinął się przez francuskie nagłówki gazet. Podczas jednego z treningów Legii Cudzoziemskiej, zginął rekrut, Josef Tvarusk.

Do zgonu doszło w Dżibuti, małym kraju Afryki Wschodniej, podczas forsownego marszu w kilkudziesięciostopniowym upale. Młody Słowak nie dawał rady dalej maszerować, narzekając na ból kolana i ogromne pragnienie. Wobec odmowy wykonywania rozkazów, co chwila był musztrowany przez przełożonego za pomocą kopniaków, a zawartość jego bidonu miała zostać ostentacyjnie wylana. Mężczyzna nie dotarł do celu. Stara dewiza Legii „Maszeruj albo giń” („Marche, ou crève”) zabrzmiała po tym wypadku wyjątkowo złowrogo.

Legia Cudzoziemska, Historicon

O ile sami legioniści do ekstremalnych treningów są przyzwyczajeni, opinia publiczna już nie. W mediach zrobił się szum. Oficjalne stanowisko mówiło o śmierci w wyniku ataku serca, wywołanego udarem. Szybko zostało jednak podważone. Okazało się, że sprawa wyszła na jaw dopiero pół roku po fakcie, a dowództwo Legii próbowało tuszować całe zajście.

Zainterweniował sam francuski minister obrony, Hervé Morin. Jeden porucznik i dwóch kaprali, którzy mieli cokolwiek wspólnego ze śmiercią Słowaka zostało zawieszonych, czekając na wyrok sądowy. Wytoczone przeciwko nim zarzuty zahaczały m.in. o barbarzyństwo i tortury.

Ta sprawa z pewnością nie ociepliła wizerunku legionistów, którzy od początku swego istnienia postrzegani są jako bezwzględni i dzicy awanturnicy. Nie oznacza to jednak, że Legia nie jest Francji potrzebna. Jest, choć z mało szlachetnych pobudek. Łatwiej wysyłać na front walk obcokrajowców, niż rodowitych Francuzów. Przyznał to zresztą Chiristian Rascle, rzecznik Legii.

Wielu francuskich politologów, w tym Dominique Moisi, uważa, że Legia Cudzoziemska powinna być zlikwidowana już dawno temu. Jednym z argumentów jest przekształcenie w 2002 r. armii francuskiej z przymusowej na profesjonalną. Nie wziął jednak pod uwagę faktu, że sami legioniści już dawno przestali być traktowani jak przysłowiowe „mięso armatnie” i służą dziś pod egidą ONZ czy NATO jako jedna z najbardziej profesjonalnych armii świata.

Legię próbował rozwiązać nawet jej pomysłodawca król Ludwik Filip – bezskutecznie. Nie udało się jej zlikwidować także Charles’owi de Gaulle’owi, nawet po tym kiedy kilka oddziałów zbuntowało się po przyznaniu Algierii niepodległości w 1962 r. (Algieria była kolonią, w której legioniści mieli stałą bazę – przyp.).

Od początku istnienia, jednostka przetrwała trzy republiki, dwie wojny światowe i upadek imperium. Zmieniał się ustrój i rządzący, ale w Legii jedno pozostało niezmienne – hart ducha i żelazny charakter jej członków. Jej siła tkwi właśnie w tradycji.

Misje naznaczone krwią

Legię Cudzoziemską powołał w 1831 r. król Francji, Ludwik Filip. Chciał chronić i rozszerzać swoje kolonialne imperium, ale nie przelewając przy tym francuskiej krwi. Z całej Europy zaczęli więc napływać rekruci. Głównie uczestnicy nieudanych rewolucji, żołnierze z pokonanych armii i awanturnicy. W związku z tym, że do Legii wstępowało wielu przestępców, oddział ten traktowano jak zło konieczne, z wszelką możliwą pogardą. Legioniści, rekrutujący się z samych obcokrajowców, którzy chcieli walczyć za Francję, nie mogli nawet stawać na francuskiej ziemi (stacjonowali w Algierii, do czasu odzyskanie przez ten kraj niepodległości).

Zupełnie inaczej rzecz miała się ze sprawnością bojową. Przez lata Legia stała się najgroźniejszym oddziałem jaki walczył na całym świecie. Od Meksyku po Afrykę, Bliski Wschód i Afganistan. Znanych z bezwzględności legionistów wyprzedzała ich legenda. Zdarzało się bowiem, że na wieść o ich przybyciu rebelianci brali nogi za pas.

Legioniści walczyli niemal we wszystkich wojnach jakie rozegrały się na przestrzeni ostatniego wieku. I to z dużym poświęceniem. Od początku istnienia w Legii zginęło ponad 35 tys. żołnierzy. W latach 90. byli w Jugosławii, Somalii, Czadzie, Zairze, Kambodży i Rwandzie. Wsławili się walcząc przeciwko Saddamowi Husajnowi w czasie wojny w Zatoce Perskiej. Byli w Kosowie, Republice Środkowoafrykańskiej i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Dziś walczą w Afganistanie, a od ponad dwudziestu lat prowadzą misje pod auspicjami NATO i ONZ.

Sama formacja od początku istnienia uległa wielu transformacjom. Obecnie liczy sobie prawie 8 tys. żołnierzy i należy do francuskich Sił Szybkiego Reagowania. Legioniści są pierwszą francuską formacją wysyłaną w rejon działań wojennych, dlatego muszą być gotowi do natychmiastowego wyjazdu. Zawsze i to najpóźniej w ciągu 24 godzin od wydania rozkazu. W jaki sposób udaje im się to osiągnąć? Poprzez nieustające treningi.

Życie legionistów nie zmienia się od lat. Nadal razem mieszkają, śpią i jedzą. Obowiązuje żelazna dyscyplina. Najdrobniejsze przewinienie może się zakończyć odsiadką w celi. Ale szczęśliwi są ci, którzy w ogóle dostaną się do armii, bo rekrutacja jest mordercza. Wystarczy wspomnieć, że na 9 ochotników dostaje się zaledwie 1. Zawodowi legioniści robią wszystko, by zniechęcić potencjalnych kandydatów. Wszystko po to, by wyłuskać z tysięcy ochotników tych najtwardszych.

Legia Cudzoziemska rekrutuje mężczyzn z całego świata w wieku od 17 do 40 lat. Nie ważna jest narodowość, wyznanie, czy kolor skóry. Choć oficjalnym językiem używanym w jednostce jest język francuski, nie trzeba go znać. Liczy się jedno: motywacja i sprawność psychiczna. Już na początku kandydaci są poddawani licznym testom psychologicznym i zdrowotnym. Chodzi o wyeliminowanie psychopatów i idiotów.

Armia tylko dla najtwardszych

Zmieniło się również podejście do przeszłości kandydata. Wcześniej Legia była schronieniem dla kryminalistów, którzy po wstąpieniu w szeregi oddziału, dostawali nową tożsamość, a po ukończeniu służby, francuskie obywatelstwo i tym samym szansę na nowe życie. Dziś kandydatów sprawdza Interpol, choć drobne przestępstwa są tolerowane. Pozostaje jeszcze kwestia rozstrzygnięcia, co należy traktować jako drobne przestępstwa?

Choć do słynącej z brutalności dywizji mogą zgłaszać się wyłącznie obcokrajowcy, 5-10% żołnierzy stanowią rodowici Francuzi. Obchodzą przepisy podając w rejestrze, że są obywatelami Belgii, Szwajcarii lub Luksemburga. I oficjalnie jako tacy służą. Nikt specjalnie nie robi z tego powodu problemów. Żołnierzom, wywodzącym się spośród 140 narodowości, tym bardziej nie robi to różnicy.

Szczególnie ciężkie są testy sprawnościowe, które w przypadku Josefa Tvaruska zakończyły się śmiercią. Jednym z mierników kondycji człowieka jest bieg średniodystansowy. Odcinek 2800 m należy pokonać w ciągu 12 minut. Jeśli ktoś nie daje rady, zostaje wyrzucony. Później biegi na 8-10 km każdego ranka nie robią już na nikim wrażenia. Kulminacją szkolenia jest długodystansowy bieg na 200 km, po którym legionista ma prawo założyć białe kepi (czapka ze sztywną obręczą, na której znajduje się płaskie denko). Ceremonia jej wręczenia jest bardzo uroczysta. Po tym teście składana jest przysięga na wierność Legii.

O ile członkowie Legii otaczani są w branży szacunkiem, z pogardą patrzy się na dezerterów. A wśród osób, które nie wytrzymują trudów służby, zdarzają się i tacy. Jeśli zostaną złapani marny ich los. W Legii czeka ich karcer, sroga kara fizyczna i szyderstwa byłych towarzyszy. Jeśli dezerter zostanie złapany na terenie Francji grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.

Pierwszy kontrakt podpisywany jest na 5 lat. Po tym czasie żołnierze mogą się starać o francuskie obywatelstwo. Zanim jednak to nastąpi nie mogą posiadać mieszkania, samochodu, ani nawet telefonu komórkowego bez zgody dowódcy. Po 15 latach mogą przejść na wojskową emeryturę. Mało jest jednak ludzi, którzy zostają na dłużej. Trudy i ciągła tułaczka w najlepiej wyszkolonej armii świata, dla większości jest raczej przepustką do innej pracy. Na ironię, najczęściej jako najemnik.

Większym szacunkiem niż przed laty otacza się też samych żołnierzy. Za służbę dla Francji dostają obywatelstwo, ubezpieczenie, a na emeryturze mogą zamieszkać w Domu Weterana, gdzie zostaną otoczeni opieką. Mimo że Legia Cudzoziemka od wielu już lat odzierana jest z mitu romantyzmu, jaki przyświecał wyjętym spod prawa awanturnikom, walczącym w imię słusznej idei, nadal cieszy się poparciem społeczeństwa. I choć nie brakuje głosów krytycznych na temat jej racji bytu we współczesnym świecie, raczej mało prawdopodobne, by najsłynniejsza jednostka świata przestała istnieć.

Autor: Kamil Nadolski

Tekst opublikowany w magazynie Sekrety Nauki  

Warto przeczytać:

Roman Marcinek, Legia Cudzoziemska, Bellona, Warszawa 2016.

legia

Dodaj komentarz