W poszukiwaniu utopii

Czy istnieje społeczeństwo idealne? Dotychczasowe doświadczenia niestety nie pozwalają twierdząco odpowiedzieć na to pytanie.

Wypracowanie innych modeli niż system kapitalistyczny był i jest przedmiotem intensywnej refleksji w wielu środowiskach. Prawdziwą pożywką dla alternatywnych ideologii były ruchy hipisowskie w Stanach Zjednoczonych, które na przełomie lat 60. i 70. próbowały wypracować przeciwwagę dla społeczeństwa opartego na tradycyjnym modelu rodziny. Jednym z eksperymentów społecznych, o którym głośno było na początku lat 80. była wspólnota Rajneeshpuram, która zamieszkiwała ogromne ranczo na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Jej członkowie mieli konkretną wizję: rozszerzyć swą działalność na wszystkie regiony świata, by zaproponować ludziom oryginalny, kontrkulturowy schemat współżycia. Efekty ich działalności były naprawdę imponujące, choć zakończyły się kompromitującą klęską.

Oaza szczęścia i spokoju

Motorem napędowym wspólnoty był Bhagwan Shree Rajneesh, hinduski guru i przewodnik duchowy, który zanim przyjechał do USA darzony był kultem przez tysiące swoich zwolenników w Indiach. Urodził się w 1931 roku w dosyć zamożnej rodzinie kupieckiej. Twierdził, że w wieku 21 lat doznał oświecenia, dlatego często wędrował po kraju krytykując skostniałe organizacje religijne i głosząc własne teorie gloryfikujące życie. – Odrzuć wszelkie doktryny, dogmaty, wierzenia… odrzuć wszelkie „-izmy”. Uwolnij się od nich, bądź świeży, bądź nieskażony. A wtedy pojawi się w tobie inteligencja – lubił powtarzać.

Przez blisko dwadzieścia lat wyrobił sobie w Indiach ogromny autorytet. Był oczytany, zdolny i inteligentny. Łatwo formułował myśli, a jego hipnotyczny głos przyciągał słuchaczy. Na jego wykłady i medytacje zaczęli przyjeżdżać ludzie z całego świata. W tym celu w 1969 r. założył w Bombaju aszram, który na początku lat siedemdziesiątych przeniósł do oddalonego o 120 km miasta Poona. Wszystkie ruchomości i nieruchomości finansowane były przez jego wyznawców, których nazywał sannjasinami. W ten sposób powstał świetnie zorganizowany ruch religijny, choć guru zdecydowanie odcinał się od takiej definicji wspólnoty.

Na początku lat 80. stan zdrowia Rajneesha pogorszył się. Dokuczała mu astma, chorował na cukrzycę, miał też problemy z kręgosłupem. Dzięki staraniom amerykańskich przyjaciół udało się sfinansować jego leczenie w Stanach Zjednoczonych, dokąd przeniósł się w maju 1981 r. Na tym nie koniec. Za 6 mln dolarów kilkuset jego wielbicieli kupiło ranczo w Wasco County w stanie Oregon, gdzie wszyscy razem zamieszkali. Na cześć swojego guru nazwali je – Rajneeshpuram. Tak zaczął się jeden z największych eksperymentów w dziedzinie alternatywnego sposobu życia. W ciągu czterech lat pustynne piaski Oregonu zamieniły się w oazę zieleni oraz samowystarczalną wspólnotę o rozmiarach małego miasta.

W ciągu pierwszego roku ranczo zamieszkiwane było przez niecałe tysiąc osób. – Profesorowie, dyrektorzy, artyści, lekarze i prawnicy byli szczęśliwi, brudząc sobie ręce podczas kopania rowów, sadzenia roślin i budowania własnej oazy. W komunie traktowano pracę jako zabawę i to odróżniało jej mieszkańców od miliardów ludzi na Ziemi, dla których praca jest okropną, ale nieuniknioną koniecznością pozwalającą im przetrwać – wspominał John Hogue, jeden z członków wspólnoty i autor książki „Księga proroctw tysiąclecia”.

W pierwszej kolejności powstały domy mieszkalne. W wyznaczonych strefach uprawiano zboża, owoce i warzywa oraz hodowano zwierzęta. Zadbano o wydzielenie stref przemysłowych, odpowiedzialnych za systemy energetyczne. Podstawową zasadą była samowystarczalność, dlatego na wszelkie możliwe sposoby pozyskiwano surowce na własną rękę – od pożywania po energię z prowizorycznych elektrowni słonecznych i wiatrowych. Z czasem ranczo rozbudowało się do powierzchni kilku tysięcy hektarów i zyskało status miasteczka. Powstały asfaltowe drogi, piekarnie, bary, jadalnie, warsztaty, budynki administracyjne – słowem wszystko co znaleźć można w każdym mieście. Mieszkańcy Rajneeshpuram własnym asumptem stworzyli profesjonalny system irygacyjny i zbudowali liczący 7 km długości rurociąg dostarczający wodę pitną oraz zbiornik wodny o objętości 17,5 mln litrów. Mało tego, wybudowali pas startowy i stworzyli własną linię lotniczą (Air Rajneeshpuram).

Dla stałych mieszkańców wszystko w miasteczku było darmowe. Niewiele osób posiadało własny samochód, bo nie było takiej potrzeby. Oprócz autobusów kursowały nawet darmowe taksówki. Każdy z sannjasinan pracował dla wspólnoty. Nawet jeśli nie znał się na czymś, był przyuczany do zawodu przez pozostałych. Chodziło o to, pozyskać jak najwięcej umiejętności. W jaki sposób miasteczko było zatem finansowane? Wielu członków wspólnoty posiadało dobrze płatne prace, z których nie rezygnowali. Główny zastrzyk gotówki pochodził jednak z regionalnych placówek, które zaczęły tworzyć się na całym świecie. W szczytowym okresie było ich aż 570. Łącznie skupiały ponad 300 tys. sympatyków, wśród których zbierano specjalne datki na utrzymanie Rajneeshpuram (w eksperyment zainwestowano 85 mln dolarów). Każdy chciał poznać Rajneesha i na własne oczy zobaczyć efekt pracy jego wyznawców. W tym celu stworzono cały system turystyki pielgrzymkowej. W latach 1982-85 r. miasteczko zamieszkiwało ponad 5 tys. stałych członków. W miesiącach letnich liczba potrafiła wzrosnąć nawet do 20 tys. Poza tym w dwudziestu krajach wspólnota posiadała własne sieci hoteli, sklepów, restauracji wegetariańskich, dyskotek i zakładów pogrzebowych, które generowały spore obroty.

Łatwo sobie wyobrazić, że niecodzienny eksperyment był fantastyczną okazją dla naukowców do przeprowadzenia badań społecznych. W 1983 roku profesorowie Carl A. Latkin, Richard A. Hagan, Richard A. Littmann i Norman D. Sundberg z Wydziału Psychologii University of Oregon przeprowadzili w Rajneeshpuram badania demograficzne i psychologiczne. Opracowany raport („Who Lives in Utopia? A Brief Report on the Rajneeshpuram Research Project”) miał odpowiedzieć na pytanie, jakiego pokroju ludzie zdecydowali się na życie w utopijnym społeczeństwie? Wyniki wskazywały, że większość sannjasinów to ludzie z wyższym wykształceniem (magisterskim i doktorskim). Badano u nich współczynniki odczuwanego stresu, depresji, poczucia społecznego bezpieczeństwa oraz własnej wartości. Każdy z tych czynników wypadał lepiej niż przyjęta dla nich średnia.

Równi i równiejsi

Czemu więc wspólnota nie przetrwała? Zaczęło się od wrogiego nastawienia ze strony sąsiedniego miasteczka, które z czasem przeniosło się na całe władze stanu Oregon. Mieszkańcy pobliskiego The Dalles coraz częściej zaczęli izolować się od Rajneeshpuram. Codzienne medytacje oraz jednakowe stroje członków wspólnoty (wszyscy nosili ubrania w kolorze czerwonym i pomarańczowym – na cześć zachodzącego słońca) kojarzyły się większości z sektą. Do mediów przedostawały się informacje o wolnej miłości uprawianej przez członków Rajneeshpuram, które przedstawiano jako wielkie orgie, przez co Rajneesh szybko zyskał łatkę guru od seksu.

Pojawiły się także opowieści o luksusach w jakich opływał guru. Te akurat okazały się w pełni uzasadnione. Rajneesh miał słabość do samochodów marki Rolls-Royce. W swojej kolekcji miał ich 93. Uczniowie kupowali je dla mistrza, choć on sam nie był ich formalnym właścicielem. Podobno chcieli ich uzbierać 365 – po jednym na każdy dzień w roku. Słynna też była jego kolekcja kilkuset drogich Rolexów. Trzeba przyznać, że jak na hinduskiego guru prowadził bardzo wygodne życie. Nigdy się zresztą z tym nie krył, o czym mówił jeszcze przed przyjazdem do USA.

– Podziwiam Franciszka z Asyżu, który jeździł na ośle. Ale było to przecież torturowanie żywego stworzenia. Podróżowanie Rolls-Roycem nie krzywdzi nikogo. Ludzie myślą, że Rolls-Royce kłóci się z uduchowieniem. To nieprawda. W rzeczywistości, to właśnie na furmance trudno jest medytować. Rolls-Royce jest dużo lepszy dla duchowego rozwoju – powiedział niegdyś.

Głównym czynnikiem rozpadu hinduistycznej komuny była jednak wewnętrzna hierarchia, która pojawiła się w Rajneeshpuram. W założeniu wszyscy mieszkańcy wspólnoty mieli być równi, w praktyce pojawiła się kasta uprzywilejowanych osób, które zaczęły nadużywać swojej pozycji. Na ich czele stała Ma Anand Sheela, osobista sekretarka i prawa ręka Rajneesha. Znana ze swojego ostrego języka pełniła także funkcję rzecznika wspólnoty w kontaktach z mediami. Początkiem końca Rajneeshpuram były jednak ambicje polityczne. Sannjasini zaczęli domagać się własnej reprezentacji we władzach samorządowych. W wyborach 1984 r. aby mieć pewność, że uda im się przeforsować swojego kandydata, otruli salmonellą 751 mieszkańców The Dalles. Okazało się, że dokonali tego spryskując bakteriami sałatę, zanim ta trafiła do miejscowych restauracji. Na szczęście nikt nie zginął, jednak 45 osób hospitalizowano. Początkowo nie było żadnych dowodów, które wskazywałyby na Rajneeshpuram. Dopiero po kilku miesiącach śledztwa, wyszło na jaw, że to z polecenia Sheeli, kilku sannjasinan dokonało ataku.

Ma Anand Sheela uciekła do Niemiec Zachodnich uszczuplając budżet wspólnoty o kilka milionów dolarów. Udało się ją jednak aresztować i deportować do USA, gdzie odsiedziała 29 miesięcy w więzieniu. Rajneesh do końca życia twierdził, że nie miał pojęcia o niecnych działaniach Sheeli, a także zaprzeczał jakoby to z jego polecenia dokonano ataku.

To tylko fragment artykułu opublikowanego na łamach magazynu Świat Wiedzy Historia.

Rajneeshpuram, Historicon

Autor: Kamil Nadolski

 

Dodaj komentarz