Choć nie brakowało mu inteligencji ani ambicji politycznych August II Mocny przeszedł do historii jako największy rozpustnik i pijak na polskim tronie.
Kielichy w dłoń! Krzyczy na całą gospodę podpity mężczyzna. Na kolanach siedzi mu blondynka z pokaźnym dekoltem, w który nieznajomy co rusz daje nura. Na dany sygnał wszyscy opróżniają puchary, uderzając nimi o mocno już przybrudzony stół. Zabawa trwa w najlepsze. Zamroczeni biesiadnicy ochoczo popijają przepalaną gorzałkę, zagryzając piernikami, chlebem i konfiturami. Zanim nastanie świt opróżnią jeszcze kilka beczek wina. W powietrzu słychać pijackie śpiewy i przekrzykiwania. Dopiero wraz z pierwszym brzaskiem kto sił rozejdzie się do domu. Wśród zataczającej się gawiedzi jeden tylko mężczyzna góruje wzrostem nad innymi. Choć z daleka widać, że nie należy do ułomków, przez zarzucony na głowie kaptur trudno poznać kim jest. Tylko zamkowi strażnicy wyprostują się na jego widok, gdy spostrzegą z kim mają do czynienia. Król August właśnie wrócił na zamek.
O zasiadającym na polskim tronie Auguście II Mocnym po dziś dzień krążą legendy. W czasie jego panowania w stolicy trwały nieprzerwane bale i maskarady, a alkohol lał się strumieniami. Frywolny władca uwielbiał wykradać się z zamku, by incognito oddawać się hulankom na mieście. Tych zresztą nie brakowało i na samym dworze. Jaśnie Król znany był z miłości do biesiad i kobiecych wdzięków, które według złośliwych badaczy, przedkładał nad politykę. Mówi się, że spłodził ponad 300 potomków (oficjalnie uznał tylko 11). Faktem jest, że zbytnio nie wybrzydzał. Uwodził zarówno szlachcianki, damy dworu, mieszczki, jak i zwykłe szynkareczki. W niewybrednych słowach podsumował go za to brytyjski historyk Norman Davies: „Fryderyk August byłby wspaniałym królem, gdyby jego polityczne posunięcia trafiały do celu choćby w połowie tak dobrze jak jego plemniki”.
Doświadczenia wesołka
Mierzący 202 cm wzrostu monarcha zyskał przydomek Mocny dzięki swojej niezwykłej sile fizycznej. Mówi się, że łamał podkowy w rękach, zginał monety w palcach, a nawet zatrzymywał rozpędzony wóz zaprzężony w parę koni. Miał przy tym niesamowicie silną głowę do alkoholu oraz niebywały apetyt (potrafił zjadać nieprawdopodobne ilości jedzenia). Znany był wreszcie ze swojej nieprzeciętnej kondycji w łóżku, co skutkowało u niego chorobliwym zainteresowaniem seksem. Jak więc doszło do tego, że alkoholik, seksoholik i siłacz w jednym zasiadł na polskim tronie? Po części przez rodzinną tragedię po części przez przypadek.
Fryderyk August, bo takie imiona otrzymał na chrzcie, urodził się 12 maja 1670 roku jako drugi syn elektora Saksonii Jana Jerzego III Wettina i Anny Zofii Oldenburg. Z racji starszeństwa brata nie pisane mu było przejęcie władzy po ojcu. Dla niego planowano karierę wojskową. Okazało się jednak, że został jednym z tych szczęściarzy, którym historia sprawiła psikusa i wyniosła na tron.
Zanim do tego doszło cieszył się beztroskim dzieciństwem. Młody Fryderyk pojawił się na arenie międzynarodowej po raz pierwszy w wieku lat 16. Wówczas to został wysłany w trzyletnią turę kawalerską, czyli podróż po krajach i dworach europejskich w celach edukacyjnych. Ten okres w życiu młodego księcia to także pierwsza edukacja seksualna, bowiem odwiedzając między innymi Holandię i Anglię miał tam przeżyć pierwsze przygody miłosne. Jedna z jego miłostek zakończyła się nawet tragicznie. Przebywając w Hiszpanii poznał tam piękną margrabinę de Manzera. Problem w tym, że ów piękność była mężatką. Kiedy o romansie dowiedział się jej mąż, wpadł w szał. Zabił żonę i jej służkę, a młody Saksończyk uszedł z życiem tylko dzięki swojej sprawności fizycznej.
Lata dziewięćdziesiąte XVII wieku to dla Fryderyka ciąg nieoczekiwanych zdarzeń. W 1691 roku zmarł jego ojciec, a tron Saksonii objął starszy brat. Niestety i jemu niedługo pisane było cieszyć się władzą. Jan Jerzy IV zmarł niespełna trzy lata później, wobec czego to Fryderyk August został nowym władcą Saksonii. Kiedy zasiadał na elektorskim tronie był już od ponad roku żonaty. Wybranką była Krystyna Eberhardyna Hohenzollernówna, trudno jednak nazwać to małżeństwo szczęśliwym. Fryderyk był typem wesołka, nie stroniącego od ziemskich uciech, Krystyna zaś całe dnie mogłaby spędzać na modlitwach. W efekcie para praktycznie przez całe wspólne życie była w separacji. Kiedy w 1697 roku Fryderyk został koronowany, jako August II, na króla Polski, zobowiązał się przy tym do przyjęcia chrztu i konwersję na wiarę katolicką. Krystyna, jako gorliwa luteranka, nigdy się na to nie zgodziła. August wyjechał do Polski, ona zaś całe życie mieszkała na zamku Pretsch. Mąż nie pojawił się nawet na jej pogrzebie w 1727 roku.
Choć polsko-saksoński król sypiał z wieloma kobietami, niespecjalnie bacząc na ich status społeczny, zawsze miał przy swoim boku jedną kochankę, która pełniła rolę tej najważniejszej. A przynajmniej przez dłuższy czas zaprzątała uwagę jurnego władcy. To właśnie za panowania Augusta II Mocnego polski szlachcic po raz pierwszy spotkał się z instytucją metresy na królewskim dworze. Szybko przekonał się, że należało się z nią liczyć, bowiem jej wpływ na politykę był nie do przecenienia.
Plejada nałożnic
Pierwszą oficjalną faworytą Augusta była szwedzka hrabina Aurora von Königsmarck. Przybyła na drezdeński dwór z jasno sprecyzowanymi planami – uwiedzenia elektora. A jako, że była urodziwa, nie było to specjalnie trudne. Aby jednak pozostać u jego boku na dłużej i nie stać się przelotną rozrywką, kochanka musiała odznaczać się jakąś wyjątkową cechą. W przypadku Aurory była to nieprzeciętna uroda (zachwycał się nią sam Wolter), inteligencja i… podobno niezwykłe umiejętności erotyczne, które zrobiły na Auguście ogromne wrażenie. O inteligencji Aurory świadczy również fakt, że skutecznie potrafiła zjednywać wokół siebie ludzi. Nawet matkę i żonę saskiego króla. Kobiety darzyły Aurorę sympatią do tego stopnia, że w pełni akceptowały jej obecność na dworze. Doszło nawet do tego, że Aurora i Krystyna zaszły niemal w tym samym czasie w ciążę i obydwie urodziły synów. Co ciekawe jako pierwszy urodził się Maurycy, jednak ze względów dynastycznych w oficjalnych dokumentach pierwszeństwo nadano Fryderykowi Augustowi II, ślubnemu dziecku ówczesnego elektora saskiego i jego następcy. W Polsce metresa Augusta nie cieszyła się jednak popularnością.
„Kiedy Aurora pojawiła się w Warszawie wywołała olbrzymie zgorszenie, bowiem lubowała się w dekoltach tak głębokich, że przeczyły wszystkim ówczesnym przekonaniom o przyzwoitości stroju noszonego przez damy” pisze Iwona Kienzler w książce „Mocarz alkowy. August II Mocny i kobiety”. O nastawieniu do pierwszej polskiej metresy świadczy liczba złośliwych pamfletów na jej temat. Piotr Szenknecht pisał: „Obręczami nadęta, czubem Dama strojna. Piersi swe prezentuje, aby dojść czy dojna? ”
Narodziny syna były jednak początkiem końca namiętnego romansu. Okazało się bowiem, że po porodzie Aurora nabawiła się jakiejś choroby ginekologicznej, przez którą August stracił zainteresowanie kochanką. Baron Pöllnitz, współczesny królowi pisarz i autor „La Saxe Galante” (1734), dzieła o jego miłosnych podbojach, tak pisał o tym wydarzeniu: „Co mogli to zrobili, tego jednak nie mogli zabronić, że w Königsmarkównie zostawili jakieś zepsowanie, że zapach był nieprzyjemny, iż żadne najwyśmienitsze i najmocniejsze odory nie mogły smrodu tego zwyciężyć. To nieszczęście bardzo zrazu zatrwożyło kochanków, a najbardziej taki dysgust uczyniło elektorowi, że powoli oddalił się od Königsmarkówny i począł w nowe z kim innym wchodzić intrygi”.
August szybko znalazł pocieszenie w osobie austriackiej hrabianki. Anna Aloysia Maximiliane von Lamberg, żona hrabiego Michaela Hyzrle, była niezwykle piękną kobietą. Wszyscy jej współcześni zgodnie oceniali ja jednak jako złą i podstępną. W przeciwieństwie do swojej poprzedniczki wszystkich traktowała z góry, przez co nie wzbudzała sympatii dworu. Polski król nie zważał na te przywary, zachwycając się jej pomysłowością w łóżku i niespożytym wręcz apetytem seksualnym. W końcu i on dał za wgraną. Kiedy spostrzegł, że austriacka nimfomanka przyprawia mu rogi, natychmiast kazał jej się wynosić z zamku.
Po tym doświadczeniu monarcha związał się z polską szlachcianką, Urszulą, żoną podstolego koronnego Jerzego Dominika Lubomirskiego. Najciekawsze w ich związku było to, że Lubomirska nie władała żadnym językiem obcym, a król nie mówił po polsku (nauczył się naszego języka dopiero pod koniec życia). Nie przeszkodziło to kochankom w znalezieniu wspólnego języka. Podobno w czasie schadzek pod sypialnią Augusta zawsze musiał stać tłumacz. Jeżeli Jego Wysokość nie potrafił dogadać się z kochanką i wytłumaczyć na migi o jaką pozycję seksualną mu chodzi, wołano wówczas stojącego u drzwi nieszczęśnika, by przekładał królewskie intencje.
Bez wątpienia najsłynniejszą metresą Augusta II była Anna Konstancja von Hoym, znana jako hrabina Cosel. Obraz kochanki jaki wyłania się z powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego nie do końca odpowiada jednak prawdzie. Nie była, jak pisał autor, biedną i niewinną niewiastą, którą uwiódł nieznoszący sprzeciwu władca, lecz wyrafinowaną intrygantką, która wywalczyła na dworze niezwykle wysoką pozycję. Namiętność, którą pałał do niej August potrafiła przekuć w konkretne korzyści. Wystarczy wspomnieć, że jako jedyna metresa wmusiła na kochanku podpisanie umowy o konkubinacie, który zabezpieczał finansowo ją i jej dzieci, na wypadek zakończenia romansu. Stanowisko oficjalnej metresy stawiało hrabinę Cosel wyżej od wszystkich ministrów. Pełniła nawet honory pani domu podczas wizyty króla Danii na drezdeńskim dworze w 1709 r. Myślała, że z czasem zostanie formalną żoną Augusta, czyli królową Polski i Saksonii. Zawiedziona w swoich nadziejach wmieszała się w naiwny spisek antykrólewski, który szybko zdemaskowano. Skazana na dożywocie spędziła prawie resztę życia w zimnej i odludnej wieży zamku Stolpen bez prawa do spacerów i czyichkolwiek odwiedzin.
Autor: Kamil Nadolski
To tylko fragment artykułu opublikowanego na łamach magazynu Świat Wiedzy Historia. Cały tekst dostępny jest w wydaniu papierowym.