Większość osób zapytana o to, kto w czasie wojny był prawą ręką Hitlera bez wahania powie: Himmler, Goebbels lub Göring. I na tym polegał sukces Martina Bormanna. Sekretarz führera z premedytacją unikał rozgłosu, by w 1945 r. zapaść się pod ziemię. Czy był sowieckim szpiegiem?
– Błagam nie – krzyczy przerażony mężczyzna krztusząc się własną krwią. Prośba w żaden sposób nie powstrzymuje oprawców przed wymierzaniem kolejnym ciosów. W ruch idą kastety i gumowe pałki. Wreszcie ktoś podnosi wielką drewnianą belkę i ciska nią w głowę nieszczęśnika. Mężczyzna traci przytomność. Jest 31 maja 1923 r., środek lasu koło miasteczka Parchim w Niemczech. Ofiara to Walter Kadow, niemiecki nauczyciel, którego podejrzewano o to, że zadenuncjował Alberta Leo Schlagetera, lokalnego nacjonalistę, który dokonywał aktów sabotażu wymierzonych we Francuzów i Belgów w okupowanym przez nich Zagłębiu Ruhry. Francuzi osądzili go i rozstrzelali. Cała sprawa wzburzyła całą niemiecką opinię publiczną. Koledzy Schlagetera, choć nie mieli żadnych dowodów, że to Kadow doniósł na ich kolegę, wywieźli go do lasu i skatowali. Kiedy nieszczęśnik odzyskał przytomność, poderżnięto mu gardło. Gdy i wówczas dawał jeszcze znaki życia, jeden z oprawców wyciągnął pistolet i strzelił mu w głowę.
Mężczyzną, który pociągnął za spust był Rudolf Höss, przyszły komendant KL Auschwitz, a w morderstwie pomagał mu Martin Bormann, przyszły sekretarz Hitlera. Za ten odrażający czyn obydwaj zostali aresztowani i wtrąceni do więzienia: Höss na 10 lat więzienia, Bormann na rok. To zaskakujące jak wielką karierę obydwaj zrobili później w zbrodniczym aparacie Trzeciej Rzeszy. Zwłaszcza Martin Bormann, o którym führer mówił, że „bez niego nie wygra wojny”. Na takie wyróżnienie zapracował bezgranicznym oddaniem i absolutnym brakiem skrupułów, o czym przekonało się wiele osób, które stanęły mu na drodze.
Czym skorupka za młodu…
To ciekawe, że o Martinie Bormanie mówiło się mniej niż o jego kolegach z nazistowskiej partii: Himmlerze, Goebbelsie lub Göringu, choć jego bezpośredni wpływ na Hitlera i podejmowane przez niego decyzje był znacznie większy. Nie był to jednak efekt braku popularności, czy skromnej osobowości, ale starannie przemyślanej strategii, by nie rzucać się w oczy. Bormann unikał wystąpień na publicznych wiecach, nie pozwalał się filmować i bardzo niechętnie pozował do zdjęć. Pełniąc funkcję szefa kancelarii NSDAP, w praktyce to on decydował kiedy, z kim i czy w ogóle ktoś spotka się z Hitlerem. Niejednokrotnie kierował wodzem, sugerując mu podjęcie konkretnych decyzji, czy dając do podpisania odpowiednie dokumenty. Wraz z upływem lat Hitler uzależniał się od swojego sekretarza, co ten sprytnie wykorzystywał.
Zanim Bormann doszedł do takich wpływów przeszedł długą drogę. Urodził się 17 czerwca 1900 r. w Halberstadt. Choć wychowywał się w rodzinie pruskiego oficera początkowo nie zdradzał żadnego zainteresowania wojskiem. Rzucił nawet szkołę, by móc pracować na farmie. Sytuację zmieniła I wojna światowa, pod koniec której wstąpił do osławionego Freikorpsu Rossbacha. Była to nacjonalistyczna formacja paramilitarna założona przez zdemobilizowanych żołnierzy. Za cel stawiali sobie bezwzględna walkę z komunizmem, który po rewolucji bolszewickiej, również w Niemczech zapuszczał swoje korzenie, a także zwalczanie wszelkich objawów polityki, która godziłaby w godność i honor Niemiec.
W tym czasie na koncie młodego Martina zaczęły pojawiać się pierwsze konflikty z prawem. Najpierw skazano go 1923 r. na karę grzywny za malwersacje finansowe, rok później pojawił się już wątek kryminalny i współudział w morderstwie Waltera Kadowa. Bormann nigdy nie wyraził z tego powodu żadnej skruchy. Wręcz przeciwnie: chełpił się zbrodnią do końca życia. Dla niego zabicie Kadowa było aktem najwyższego heroizmu i poświęcenia dla idei. Z takim „dorobkiem” wstąpił w 1927 r. do NSDAP.
Jego kariera nabrała tempa w 1929 r. po ślubie z Gerdą Busch, córką cesarskiego kapitana. Małżeństwo zapewniło Bormannowi bezpieczeństwo finansowe i polityczne koneksje teścia, z których ten chętnie korzystał. Szybko piął się po szczeblach awansu w ramach partii. Zaczynał jako przedstawiciel NSDAP w Turyngii, później został rzecznikiem prasowym partii, wreszcie jej ekonomicznym zarządcą. W październiku 1933 mianowano go Reichsleiterem NSDAP (jednym z 18 naczelników Rzeszy odpowiedzialnych tylko przed Hitlerem i jego zastępcami), a miesiąc później członkiem Reichstagu.
Największy zwrot w jego karierze nastąpił w roku 1941 r., kiedy Rudolf Hess, u którego był szefem sztabu, poleciał do Wielkiej Brytanii. Już w maju tego samego roku, kiedy jasne, było, że jego przełożony trafił w ręce wroga, objął stanowisko szefa kancelarii NSDAP, stając się w praktyce osobistym sekretarzem Hitlera. Führer powierzył mu nawet zarządzanie Berghofem, swoją oficjalną rezydencją oraz całym osobistym majątkiem. Nie bez znaczenia był tu fakt, że Bormann nie zdradzał przy tym wygórowanych ambicji – odpowiadała mu rola prawej ręki Hitlera. Nic dziwnego, że z czasem zaczęto go nazywać „szarą eminencją” Trzeciej Rzeszy.
Awanturnik i intrygant
Martin Bormann zajmował w hitlerowskim reżimie wyjątkową rolę, na co zwraca uwagę Volker Koop, niemiecki publicysta i autor kilkudziesięciu książek poświęconych historii Niemiec. W biografii zbrodniarza, „Bormann. Pierwszy po bestii”, pisze wprost: „Udało mu się wygrać konkurencję z innymi kancelariami i adiutanturami państwa nazistowskiego: niemal wyłącznie Bormann decydował o tym kto zostanie dopuszczony do Hitlera. Gdy jakiemuś ministrowi lub Reichsleiterowi udało się przedrzeć przed oblicze wodza, mógł być pewny, że i Bormann będzie uczestniczył w rozmowie. W imieniu Hitlera wydawał decyzje führera, ciesząc się jego bezgranicznym zaufaniem”. Wśród swoich współpracowników budził strach, wśród wpływowych dygnitarzy – szczerą nienawiść. Nic dziwnego, że mało kto wyrażał się o nim pochlebnie.
Otto Dietrich, sekretarz stanu w Ministerstwie Propagandy Goebbelsa pisał w liście, że Bormann „zgrabnie wniknął w życie prywatne Hitlera i z biegiem lat tak się w nim zakotwiczył, że Hitler w coraz większym stopniu uważał go za niezbędnego, a potem temu bezmózgiemu człowiekowi dawał coraz większe wpływy polityczne, ponieważ znalazł w jego osobie absolutnie i ślepo posłuszne narzędzie do przekazywania i wykonywania rozkazów”. Hans Frank, generalny gubernator w okupowanej Polsce nazywał go „łachmaniarską kreaturą”, a minister finansów Rzeszy, hrabia Lutz Schwerin von Krosigk, zdiagnozował u niego „skrajną przyziemność” oraz „nieposkromioną żądzę intrygowania, jaka nawet w obfitujących w intrygi kręgach była czymś niezwykłym”. Albert Speer, minister uzbrojenia i amunicji mówił o Bormannie w kontekście „niedoboru inteligencji”, wreszcie dla Waltera Schellenberga, szefa Departamentu VI w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy był „zaczepnym odyńcem na kartoflisku”.
Faktem jest, że Bormanna ciężko było lubić. Był osobą szalenie zawistną i wyrachowaną. Z wielką łatwością eliminował osoby, które w jakiś sposób były dla niego niewygodne. Robił to przy każdej nadążającej się okazji, np. po zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944 roku, podsuwając wodzowi do podpisania listę zdrajców. Czy mimo wszystko możliwe jest, aby tak wysoko postawiony urzędnik w otoczeniu Hitlera był sowieckim szpiegiem? Przez lata wiele osób w to wierzyło.
Tajemniczy Werter
Plotka wzięła się stąd, że w szeregach hitlerowskich dygnitarzy Stalin rzeczywiście miał swojego szpicla. Agent o pseudonimie Werter przekazał Sowietom nie tylko datę rozpoczęcia bitwy pod Kurskiem, ale też i szczegółowe plany niemieckiej ofensywy na ZSRR, dzięki czemu Związek Radziecki mógł w porę reagować. Do dziś nie znamy tożsamości szpiega, choć wiele osób wierzy, że był nim właśnie Martin Bormann. Taką tezę w swoich pamiętnikach stawiali m.in. gen. Reinhard Gehlen, dowódca słynnego wydziału Obce Armie Wschód w czasie wojny, a po jej zakończeniu szef wywiadu Niemiec Zachodnich oraz adm. Wilhelm Canaris, dowódca Abwehry. Nawet brat Martina Bormanna – Albert, stwierdził w 1949 roku, że prawdopodobnie Martin przeszedł na stronę Rosjan.
Aurę tajemniczości podgrzewał fakt, że po samobójstwie Hitlera, Martin Bormann rozpłynął się w powietrzu i wszelki ślad po nim zaginął.
Autor: Kamil Nadolski
To tylko fragment tekstu opublikowanego w serwisie Onet.pl. Cały artykuł dostępny jest na stronie internetowej serwisu.
Warto przeczytać:
Volker Koop, Bormann. Pierwszy po bestii. przeł. B. Nowacki, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.