Klonowanie ludzi to dzisiaj marzenie wyłącznie garstki szaleńców, nie dziwi więc, że świat nauki podchodzi do niego sceptycznie. Mimo wielu sukcesów jakie odnosimy w genetyce, jest jeszcze sporo do zrobienia.
Marzysz o posiadaniu własnego potomstwa, choć straciłeś już nadzieję na jego posiadanie? A może jesteś homoseksualistą i głęboko pragniesz mieć dziecko, które będzie miało twoje geny? Być może właśnie straciłeś ukochanego członka rodziny i chciałbyś zobaczyć go ponownie? Może wreszcie chciałbyś zobaczyć samego siebie w prawdziwym życiu? Jeśli na jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś twierdząco oferta firmy Clonaid jest właśnie dla ciebie. Czego właściwie dotyczy? To proste – klonowania ludzi.
Ten niecodzienny anons nie jest żadnym wymysłem przyszłości, ale realnie istniejącej firmy z Las Vegas, która od kilku lat oferuje usługi klonowania ludzi. Nie przejmuje się ani obowiązującym prawem, ani krytyką świata nauki. Dla jej twórców to droga do nieśmiertelności. – Stoimy u progu nowej rzeczywistości, w której klonowanie będzie tak powszechne jak dzisiaj transplantacje czy transfuzje krwi – twierdzi dr Brigitte Boisselier, szefowa kontrowersyjnej firmy. Pytanie, czy ludzkość jest na to gotowa od lat pozostaje niezmienne.
W pułapce domysłów
Na wstępie należy doprecyzować, że firma Clonaid nie ma zgody amerykańskich władz na klonowanie ludzi, bo przepisy większości państw na świecie zakazują klonowania w celu reprodukcyjnym. Nie przeszkadza jej to jednak przyjmować zgłoszenia od osób chętnych na taki zabieg, który oficjalnie odbędzie się, gdy będzie to formalnie możliwe. Pomijając kwestię samej etyki, większość naukowców wątpi, czy Clonaid jest w stanie sklonować człowieka. Zdaniem ekspertów, mimo dużego rozwoju genetyki, nadal jest to co najwyżej pieśń przyszłości. Przynajmniej oficjalnie.
Firmy nikt nie traktuje w środowisku poważnie, bo i ta na brak zaufania solidnie zapracowała. Nie jest to niezależny ośrodek badawczy, lecz laboratorium sfinansowane przez sympatyków sekty raelian. Wystarczy wspomnieć, że sekta głosi, iż życie na Ziemi zostało zapoczątkowane przez pozaziemską cywilizację, która regularnie odwiedza naszą planetę. Jednym z darów, jakie mieliśmy otrzymać od przybyszów z kosmosu ma być wiedza na temat klonowania. Co ciekawe firma Clonaid ogłosiła w 2002 r., że udało jej się sklonować pierwszego człowieka. Miała to być dziewczynka o imieniu Eve. Przedsiębiorstwo udostępniło nawet zdjęcia i film wideo pokazujący klon, nie ujawniając jednak żadnych bliższych informacji.
Raelianie zaproponowali możliwość wykonania testów genetycznych na dziewczynce, jednak gdy kilka laboratoriów wyraziło chęć ich przeprowadzenia, spotkało się z odmową. Dr Boisselier tłumaczyła po jakimś czasie, że udowodnienie, iż Eve jest klonem „może być pretekstem do odebrania dziecka rodzicom”. Od tamtego czasu Clonaid twierdzi, że stworzyła co najmniej kilkanaście ludzkich klonów, nie przedstawiając na to żadnych dowodów. Mimo to wciąż reklamuje się w prasie, proponując klonowanie ludzi, a kilka małżeństw oficjalnie przyznało, że zapłaciły firmie po pół miliona dolarów, oczekując w kolejce na wykonanie zabiegu.
Zresztą osób twierdzących, że sklonowali człowieka jest więcej. Jednym z nich jest włoski ginekolog Severino Antinori. Naukowiec co jakiś czas organizuje konferencja prasowe, na których przekonuje, że sklonował już trzy osoby. Dzieci z jego laboratorium mają mieć po dziewięć lat i mieszkać gdzieś w Europie Wschodniej. W 2009 swoimi rewelacjami na temat klonowania podzielił się także cypryjski biolog dr Panayiotis Zavos, stwierdzając, że wszczepił 11 sklonowanych embrionów ludzkich do macic czterech kobiet. Z różnych powodów do ciąż jednak nigdy nie doszło.
Wszystkie doniesienia łączy jedno – poza deklaracjami nie istnieją żadne dowody na potwierdzenie słów ich autorów, dlatego genetycy traktują je w kategoriach fantastyki naukowej. – Nie sklonowali niczego co mogłoby przypominać człowieka. Chodzi im tylko o tanią sensację i rozgłos – podsumował prof. David Hume, dyrektor brytyjskiego Instytutu Roslin. Choć trudno się z nim nie zgodzić, szumne doniesienia o klonowaniu, oczywiście jeśli potraktujemy je z odpowiednim dystansem, prowadzą do rzetelnej i merytorycznej dyskusji. Bo to, że klonowanie w dzisiejszym świecie ma miejsce jest faktem. I dalekie jest od powszechnych wyobrażeń.
Genetyczne zoo
21 lat po sklonowaniu słynnej owieczki Dolly genetyka poczyniła ogromne postępy. Od tamtej pory udało się sklonować mnóstwo zwierząt, od małych gryzoni, poprzez psy i koty, a na chwilowym wskrzeszeniu koziorożca pirenejskiego kończąc (klon zmarł krótko po narodzinach). Rosyjscy naukowcy są tak pełni optymizmu nad możliwościami, jakie daje współczesna genetyka, że pracują nawet nad wskrzeszeniem wymarłych mamutów. Nic zatem dziwnego, że komercjalizacja klonowania zwierząt była wyłącznie kwestią czasu.
Kto z osób prywatnych chciałby zapłacić za sklonowanie zwierzęcia? To proste, każdy kogo po stracie ukochanego pupila na to stać! Przynajmniej z takiego założenia wychodzą dwie firmy, który się tym zajmują. Pierwsza z nich, kalifornijska BioArts International, specjalizuje się w klonowaniu zwierząt domowych. Stawia przede wszystkim na psy, bo to nimi jest największe zainteresowanie wśród klientów. Zabieg nie jest tani – za każde klonowanie trzeba zapłacić 100 tys. dolarów, ale podobno chętnych nie brakuje. W 2009 roku tutejsi naukowcy sklonowali nawet owczarka niemieckiego, który brał udział w poszukiwaniach ofiar ataków terrorystycznych na World Trade Center.
Znacznie bardziej zaawansowane badania prowadzi południowokoreańskie laboratorium badawcze – Sooam Biotech, które klonuje blisko setkę zwierząt rocznie. „Jeśli zginie wasz pupil, musicie szybko owinąć jego zwłoki w mokre ręczniki i włożyć do lodówki, po czym jak najszybciej dostarczyć do siedziby firmy” instruują naukowcy na stronie internetowej firmy. Zapewniają, że tylko w ten sposób sprawimy, że komórki nabłonka zwierzaka zachowają się w bardzo dobrym stanie, co znacznie wspomoże proces klonowania.
Zainteresowanie klonami zwierząt w Azji jest znacznie większe niż w innych częściach świata. Z tego typu zabiegów korzystają nawet służby państwowe (m.in. celnicy, którzy zamawiają klony wyjątkowo uzdolnionych psów tropiących, czy służby ratunkowe). Woo Suk Hwang, kontrowersyjny naukowiec, który założył Sooam poszedł niedawno o krok dalej i razem z firmą Boyalife założył spółkę, która buduje w Chinach ogromną fabrykę klonów. W tym osobliwym kombinacie mają być klonowane konie wyścigowe, psy i przede wszystkim bydło. Inwestorzy zapowiadają, że wydajność fabryki, której otwarcie zaplanowane jest jeszcze w 2017 r., osiągnie 100 tys. krów rocznie, zaś od 2020 roku nawet milion. Państwo Środka ma 1,4 mld mieszkańców i coraz liczniejszą zamożną klasę średnią, która jest spragniona smakowitych dań mięsnych. Miejscowe rolnictwo nie zaspokaja tego apetytu, dlatego rozwiązaniem ma być mięso ze sklonowanych zwierząt. Dyrektor Boyalife kreśli wizję świetlanej przyszłości. – W supermarketach prawie wszystkie towary wyglądają znakomicie, lśniąco, mają podobne rozmiary i kształt. Nie udało się tego dokonać tylko wobec zwierząt, ale dzięki naszej fabryce uczynimy to teraz – zapowiada Xu Xiaochun.
Autor: Kamil Nadolski
To tylko fragment artykułu opublikowanego w kwartalniku “Sekrety Medycyny” (1/2017). Cały tekst dostępny jest w wydaniu papierowym magazynu.