Majowa śmierć Tima Samarasa, legendarnego łowcy burz, uświadamia nam, że w konfrontacji z żywiołem, nawet najlepsza wiedza i doświadczenie nie gwarantują bezpieczeństwa. Każdego roku tornada zabijają na świecie setki osób.
Dzień 31 maja 2013 r. tragicznie zapisał się nie tylko wśród mieszkańców Oklahomy, ale i całego środowiska meteorologicznego. Nad kilkunastotysięcznym El Reno pojawiło się tornado, które osiągnęło najwyższą możliwą kategorię przewidzianą dla takiego typu zjawisk: EF 5. Jak donosi Narodowy Serwis Pogodowy (National Weather Service) w Norman, w szczytowym okresie trąba powietrzna miała 4 km i 16 m szerokości, a radary dopplerowskie odnotowały wiatr wiejący z prędkością 475 km/h. Zdaniem ekspertów to najszersze tornado odnotowane przez ludzi w historii badań meteorologicznych.
Tornado przeszło nad autostradami międzystanowymi, gdzie uwięziło tkwiących w korkach kierowców. Biorąc pod uwagę fakt, że bestia, jak nazwali ją amerykańscy łowcy burz, zabiła tylko osiem osób, można mówić o cudzie. Znacznie mniejsze tornada zabierały więcej istnień ludzkich. Wśród ofiar znalazło się jednak trzech mężczyzn, o których mówił cały świat. To Tim Samaras (55 l.), jego syn Paul (24 l.) i współpracownik Carl Young (45 l.).
Bestia w natarciu
55-letni Tim Samaras był legendą w swoich fachu. Od ponad 30 lat zajmował się badaniem burz. Był pasjonatem i założycielem firmy Twistex, której celem była pomoc w rozwikłaniu zagadek powstawania tornad. Współpracował z Discovery Channel, National Geographic i Boeingiem. Był członkiem Narodowego Towarzystwa Geograficznego, relacjonował także dla Weather Channel, ogólnoamerykańskiego programu telewizyjnego.
Chad Myers, meteorolog i bliski przyjaciel Samarasa, w rozmowie z CNN nie krył szoku. – Nie znałem nikogo ostrożniejszego. Nigdy nie narażałby się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Przede wszystkim nigdy by nie ryzykował życiem swojego syna. To ryzykowna praca i wszyscy zdajemy sobie sprawę jak bardzo może być niebezpieczna. Chciałbym, by ludzie pamiętali że Tim był naukowcem. Wyruszył, by zdobyć dane. Chciał, by jego praca pozwoliła innym lepiej zrozumieć takie zjawiska, lepiej je tłumaczyć – wyjaśniał telewidzom.
Jak doszło do tej tragedii? Z relacji innych łowców burz, którzy w tym samym czasie obserwowali tornado wynika, że Samaras i jego towarzysze obserwowali tornado zdążające na wschód i niespodziewanie wpadli w jego lej, gdy nagle skręciło w ich kierunku. To jednak nie wszystko. Tornado rozszczepiło się i z jednego nagle zrobiło się cztery. Tego typu zjawisko jest szczególnie groźne, ponieważ bardzo ciężko jest przewidzieć, gdzie ponownie leje się pojawią i w którą stronę zmierzają. Błyskawicznie otoczyły łowców, którzy nie mogli dostrzec lejów z powodu ściany deszczu, ograniczającej widzialność do mniej niż kilkudziesięciu metrów.
Samochód, którym jechali został porwany w górę. W jego wraku znaleziono później jedno ciało. Pozostałe dwa były rozrzucone 500 m i 1000 m dalej. Zniszczenia dokonane przez tego olbrzyma rozciągały się na długości niespełna 26 km. Rannych było znacznie więcej. Samochód Mike’a Bettesa, meteorologa z The Weather Channel, został wyrzucony na 180 m, w efekcie czego kierowca trafił do szpitala z połamanymi żebrami i uszkodzonymi kręgami szyjnymi. Kiedy giną lub zostają ranne tak doświadczone osoby, po raz kolejny zdajemy sobie sprawę jak niebezpieczny i nieprzewidywalny może być żywioł.
Nowoczesne systemy ostrzegania
Tornada występują na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy. 90 proc. wszystkich występujących na Ziemi trąb powietrznych odnotowuje się jednak w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza w tzw. Alei Tornad, czyli pasie przechodzącym przez Teksas, Oklahomę, Kansas, Iowę, Nebraskę i Południową Dakotę. To tam ścierają się masy ciepłego, wilgotnego powietrza z Zatoki Meksykańskiej z ciepłym i suchym powietrzem kontynentalnym oraz zimnym i suchym powietrzem płynącym od Gór Skalistych. To idealne warunki do intensywnych opadów atmosferycznych i silnych burz. Z kolei w Europie największą roczną ilość tornad obserwuje się w Wielkiej Brytanii i Holandii.
Jak bronić się przed szalejącym żywiołem, który coraz częściej daje o sobie znać także w Polsce? Najbezpieczniejszą kryjówką są oczywiście piwnice i wszelkiego rodzaju podziemne schrony. W sytuacji, gdy nie mamy możliwości ukrycia się w takim miejscu należy znaleźć wgłębienie w ziemi. Za wszelką cenę należy jednak unikać kryjówek ruchomych i mało solidnych, jak samochody czy szopy, bowiem potężna trąba powietrza z łatwością je porwie i zniszczy.
Nic jednak tak nie zminimalizuje strat jak dobre systemy ostrzegawcze. Dzięki nowoczesnym technologiom, Amerykanie są w stanie szybko i skutecznie działać. Pomiędzy wydaniem tam ostrzeżenia przed tornadem, a jego uderzeniem, mija średnio 14 minut. Pod koniec 2015 r. NASA razem z Amerykańską Narodową Służbą Oceaniczną i Meteorologiczną (NOAA – National Oceanic and Atmospheric Administration) zamierza wysłać na orbitę okołoziemską nowego satelitę meteorologicznego. GOES-R, bo tak brzmi jego nazwa, będzie w stanie z większym wyprzedzeniem ostrzegać przed tornadami i nawałnicami.
Należy jednak pamiętać, że nawet najnowocześniejsze systemy w pełni nie uchronią nas przed niebezpieczeństwem. Tornado, które uderzy w gęsto zaludniony teren, np. miasto, potrafi wyrządzić niespotykane szkody. Inna kwestia to zwykła ignorancja mieszkańców. Wystarczy wspomnieć majowy przypadek miasta Joplin. Ostrzeżenie pojawiło się tam 24 minuty przed uderzeniem tornada, a syreny uruchomiono 17 minut wcześniej. Niewiele osób zareagowało jednak na zagrożenie, w efekcie czego zginęło ponad 160 osób.
W Polsce nie mamy systemu ostrzegania z prawdziwego zdarzenia. Szalejące trąby powietrze pojawiają się również w naszym kraju, a przykłady śmiertelnych ofiar, pierwszych od wielu lat, pokazują, że najwyższy czas opracować strategię ostrzegawczą także nad Wisłą. Ogromną popularnością cieszy się strona internetowa Polskich Łowców Burz (lowcyburz.pl), gdzie na bieżąco możemy obserwować sytuację pogodową na naszym niebie.
Skale pomiarów
Do określenia siły tornada wykorzystuje się kilka pomiarów. Najbardziej rozpowszechniona jest tzw. skala Fujity, opracowana w roku 1971. Ocenia ona poziom intensywności tornada na podstawie dokonanych przez niego zniszczeń.
F0 – siła wiatru: 64–116 km/h; zniszczenia: niewielkie (połamane gałęzie, powywracane drzewa o płytkich korzeniach, rozrzuca i ciska lekkimi przedmiotami)
F1 – siła wiatru: 117–180 km/h; zniszczenia: umiarkowane (może być przyczyną zniszczeń drewnianych budynków gospodarczych i elementów dachów, może przewracać pojazdy o niedużej masie i dużej powierzchni tj. przyczepy campingowe oraz naczepy lub też spychać poruszające się pojazdy).
F2 – siła wiatru: 181–253km/h; zniszczenia: znaczne (tornado o takiej mocy zrywa dachy, wyrywa wielkie drzewa wraz z korzeniami i przewraca samochody)
F3 – siła wiatru: 254–332 km/h; zniszczenia: poważne (przy tej sile tornado wyrywa drzewa oraz może kompletnie zniszczyć budynki, może powodować wykolejenie się pociągów oraz podnosić cięższe samochody).
F4 – siła wiatru: 333–418 km/h; zniszczenia: katastrofalne (porywa duże oraz ciężkie pojazdy, wznosi je do góry, a także domy posiadające słabsze fundamenty).
F5 – siła wiatru: 419–512 km/h; zniszczenia: nieprawdopodobne (potrafi unosić nawet ciężkie obiekty oraz przenosić nawet kilkaset metrów dalej, a wszystko co znajduje się na jego drodze zostaje zrównanie z ziemią).
F6 – siła wiatru: 513–609 km/h; zniszczenia: niewyobrażalne (mało prawdopodobny wiatr. Obszary zniszczeń, które mógłby wytworzyć prawdopodobnie byłyby trudne do rozpoznania przez bałagan, wytworzony przez tornada F4 i F5, które zapewne otaczałyby tornado o sile F6. Pociski wielkości samochodów mogłyby czynić dodatkowe zniszczenia uboczne, które nie mogłyby być jednoznacznie zakwalifikowane jako zniszczenia uczynione przez samo tornado. Ta kategoria nie jest używana w praktyce).
Część naukowców krytykuje jednak skalę Fujity za to, że opiera się jedynie na dokonanych zniszczeniach. Destrukcyjność trąby powietrznej zależy bowiem zarówno od prędkości wiatru, siły jej trwania, jak i obszaru nad jakim przejdzie. Łatwo więc zauważyć, że dokonane zniszczenia będą różne w zależności od gęstości zaludnienia obszaru. Z tego powodu Amerykanie od 2007 roku używają zmodyfikowanej skali Fujity.
EF0 – siła wiatru: 105–137 km/h (uszkodzenia dachów domów, wyrywane gałęzie drzew)
EF1 – siła wiatru: 138–178 km/h (zerwane dachy, przewrócone i zniszczone przyczepy campingowe)
EF2 – siła wiatru: 179–218 km/h (zerwane dachy z solidnych konstrukcji, duże drzewa wyrywane z korzeniami, lekkie samochody podnoszone z ziemi)
EF3 – siła wiatru: 219–266 km/h (niszczone całe piętra solidnych domów, uszkodzenia dużych budynków, wykolejone pociągi, podnoszone z ziemi cięższe samochody)
EF4 – siła wiatru: 267–322 km/h (solidne domy zrównane z ziemią, samochody wyrzucane w powietrze)
EF5 – siła wiatru: powyżej 322 km/h (domy o silnym szkielecie zrównane z ziemią do fundamentów, samochody stają się pociskami przelatującymi do 100 metrów, wieżowce ze zdeformowaną konstrukcją)
Brytyjska skala pomiaru, przygotowana przez organizację Torro, odnosi się z kolei do prędkości wiatru w wirze i ma ścisły związek ze skalą Beauforta:
B = 2 (T + 4) przykładowo 5 w skali Torro to 2(5+4)=18 w skali Beauforta
T = (B/2-4) przykładowo 12 w skali Beauforta to 12/2-4=2 w skali Torro
(źródła: spc.noaa.gov; lowcyburz.pl; torro.org; tornada.pl)
Tekst powstał 30 lipca 2013 r.
Autor: Kamil Nadolski