Do dzisiaj nie znaleziono doczesnych szczątków Jezusa. Dla chrześcijan to oczywiste. Co jakiś czas słyszymy jednak o odnalezieniu rzekomego grobu Nazareńczyka.
„W pierwszy dzień tygodnia (niewiasty) poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał.” (Łk 24, 1–5).
To jedna z najbardziej znanych ewangelicznych relacji o zmartwychwstaniu Jezusa. Jego śmierć i złożenie do grobu zostały opisane w Piśmie Świętym dosyć szczegółowo. Przyjmuje się, że miejsce kaźni i domniemanego grobowca Jezusa znajduje się dziś na terenie murów Bazyliki Grobu Świętego w Jerozolimie. Nie wszyscy zgadzają się z tą tezą. Na przestrzeni ostatnich osiemdziesięciu lat znaleziono co najmniej pięć rzekomych grobów Nazareńczyka, w których miały znajdować się jego szczątki. I choć odkrywcy za wszelką cenę starali się podważyć podstawowy filar chrześcijaństwa o zmartwychwstaniu, ich argumenty rozbijały się o mur zdrowego rozsądku. Nie trzeba być specjalnie wierzącym, by zauważyć, że coś tu nie gra.
Odkrycie jakich mało
W ostatnich latach gorączkę medialnych doniesień zapoczątkował James Cameron podczas konferencji prasowej, na której przekonywał, że jedno ze znalezionych w latach 80. ossuariów zawierało szczątki Jezusa. W 2007 był producentem filmu dokumentalnego („The Last Tomb of Jesus”), w którym próbowano udowodnić, że Jezus wcale nie zmartwychwstał, lecz umarł jak zwykły śmiertelnik. Jakby tego było mało filmowcy snuli hipotezy, że razem z nim pochowano Marię Magdalenę, która była jego żoną, oraz ich syna o imieniu Judasz. Reżyserem filmu jest Simcha Jacobovici, izraelski badacz starożytności i filmowiec.
Zacznijmy od początku. W 1980 r. podczas prac budowlanych w Talpiot, na przedmieściach Jerozolimy, znaleziono grobowiec, który miał być rzekomo miejscem pochówku rodziny Jezusa. Taki wniosek wyciągnęło kilku badaczy na podstawie imion wyrytych na obecnych tam ossuariach. Ossuaria były to swego rodzaju skrzynki na kości wykute z jasnego wapienia. Zgodnie z żydowskim zwyczajem, ciała zmarłych składano na rok do jaskiń lub grobów wykutych w skale, a po roku kości składano właśnie do ossuariów. Rytuał ten był zarezerwowany dla zamożnych rodzin i to tylko do roku 70 n.e., bo po zdławieniu powstania w Palestynie, Rzymianie go zakazali.
W Talpiot odnaleziono 10 ossuariów, z których sześć było opatrzonych napisami. Były to inskrypcje z imionami, które można powiązać z życiorysem Jezusa: Mariamenou-Mara (Maria Magdalena), Maria, Yose (Józef), Matia (Mateusz) oraz dwie wzbudzające kontrowersje Yehuda bar Yeshua (Juda, syn Jezusa) oraz Yeshua bar Yehosef (Jezus, syn Józefa). Początkowo sprawa nie wywołała skandalu. Archeolodzy musieli się spieszyć ze względu na protesty ortodoksyjnych żydów, którzy nie godzili się na jakiekolwiek ingerowanie w miejsce spoczynku zmarłych.
Żadne muzeum nie wystawiło ossuariuów na widok publiczny, trzymając je w magazynie. Dopiero w 1996 r. stacja BBC nakręciła dokument, w którym autorzy zwracali uwagę na zbieżność imion. W międzyczasie świat obiegła książka Dana Browna o związku Jezusa i Marii Magdaleny. Opublikowano też tajemniczy manuskrypt, odnaleziony w 1978 r., który znany jest pod nazwą Ewangelia Judasza. Wynika z niego, że Judasz nie był zdrajcą, co akurat pasuje do całej układanki, skoro Jezus takim właśnie imieniem nazwał własnego syna. Czy aby na pewno
Wątpliwe dowody
Do tematu powrócili James Cameron i Simcha Jacobovici, którzy uzbrojeni w nowoczesną aparaturę, postanowili rozwikłać zagadkę z przeszłości. Autorzy filmu przekonują, że Jezus Chrystus miał syna z Marią Magdaleną i wszyscy troje zostali pochowani w Jerozolimie. Pozostałe ossuaria mają zaś należeć do jego ojca oraz braci. Oglądając dokument ma się wrażenie mocnych archeologicznych podstaw, jednak tylko pozornie. Środowisko naukowe nie tylko nie poparło rewelacji obydwu panów, a nawet przyjęło je ze ironicznym uśmiechem i zażenowaniem. Z kilku powodów.
Zacznijmy od imion. Filmowcy nie mieli wątpliwości, że taka ich zbieżność nie może być przypadkowa. Na potwierdzenie poprosili o pomoc statystyka, prof. Andrey’a Feuervergera z Toronto, który wyliczył, że prawdopodobieństwo, iż w grobowcu z Talpiot złożono rodzinę inną, niż Jezusa z Nazaretu, wynosi 1 do 600. Wyśmiał ich prof. Amos Kloner, który nadzorował prace w grocie w 1980 r. twierdząc, że powyższe imiona były wówczas niezwykle popularne. Jako przykład przywołuje imię Jezus. Na trzy tysiące odnalezionych grobów z I wieku n.e. występuje on w 99 przypadkach. Podobnie inne: Józef (218 razy), Juda (164), a imię Maria było tak popularne, że mogło widnieć na co piątym żeńskim sarkofagu w Judei. O czym to świadczy? Absolutnie o niczym.
Inna sprawa to pochówek. Śmierć Jezusa na krzyżu jest bardzo dobrze udokumentowana w źródłach historycznych. Czy możliwe jest, aby ktokolwiek je przeżył? Nie. Co jak co, ale Rzymianie znali się na robocie, gdyby jednak nie, sami zapłaciliby za niedopatrzenie głową. Idąc jednak tropem filmowców i zakładając, że Jezus przeżył, czemu miałby zostać pochowany w Jerozolimie, w dodatku w okazałym grobowcu zarezerwowanym dla bogatych rodzin? W oczach Sanhedrynu był wówczas wrogiem numer jeden. Czy wieść o tym, że taki człowiek żył lub choćby został pochowany z rodziną w Jerozolimie nie spotkałaby się z reakcją? Grobowiec nie był ukryty, inskrypcje również. To tylko kilka luk, których wyjaśnienie nie zostało podjęte.
Największe niedowierzanie wywołały jednak badania DNA, jakich dokonano na potrzeby filmu. W ossuariach nie było kości, zbadano jedynie mikroskopijny materiał organiczny. Z testów wynika, że Yeshua i Mariamenou nie byli ze sobą spokrewnieni. Na tej podstawie wyciągnięto wniosek, że musieli być małżeństwem. Tak daleko idące wnioski wyśmiał nawet dyrektor laboratorium w Thunder Bay, które przeprowadziło owe badania, konkludując, że małżeństwa nie da się udowodnić testem DNA. Poza tym nie zbadano innych materiałów genetycznych i zależności między nimi. Równie dobrze więc Mariamenou mogła być żoną lub córką pozostałych mężczyzn z grobowca.
Archeologia fantastyczna
Wszystkie te niedopatrzenia sprawiły, że na rewelacjach filmowców nie zostawiono suchej nitki. Archeolodzy występujący w filmie już wcześniej znani byli ze swojej pogoni za sensacją. Shimon Gibson z Albright Institute for Archaeological Studies w Jerozolimie już w 2004 r. chwalił się odkryciem pieczary Jana Chrzciciela, co środowisko przyjęło dość sceptycznie. Reżyser Simcha Jacobovici w 2006 r. oświadczył, że znalazł „dowody” na to , że Izraelici wychodzili z Egiptu przez Synaj innym szlakiem, niż do tej pory przypuszczano (poza świadectwem Biblii, nie ma innych, że exodus prowadzonych przez Mojżesza Hebrajczyków jest faktem historycznym). W 2011 r. poinformował z kolei o odnalezieniu gwoździ, którymi rzekomo ukrzyżowano Jezusa.
Z kolei dr James Tabor z University of North Carolina w 2010 roku powrócił do wykopalisk w Talpiot i po dwóch latach doniósł o nowym znalezisku… kolejnym grobie Jezusa. 2012 r. jego zespół poinformował, że natrafił na trop nowej groty, zaledwie 60 m od miejsca odkrycia ossuariów z 1980 r.
Autor: Kamil Nadolski
To tylko fragment tekstu opublikowanego w serwisie Onet.pl. Cały artykuł dostępny jest na stronie internetowej serwisu.