Tragiczny synonim luksusu

onet logo

Najbardziej luksusowy statek świata zachwycał pasażerów pod każdym względem: wielkością, rozwojem technicznym, a zwłaszcza przepychem wnętrz. Apartamenty I klasy robiły niesamowite wrażenie, choć tylko na wybranych. Ich ceny wynosiły 43 tys. dzisiejszych funtów.

31 maja 1911 r., po czterech latach budowy, wodowano wreszcie chlubę kompanii White Star Line – „Titanica”. Od tej pory do jego dziewiczego rejsu postał niespełna rok. W zamyśle konstruktorów liniowiec miał być nie tylko największym i najnowocześniejszym statkiem pasażerskim jaki pływał w ówczesnym świecie, ale i najbardziej luksusowym. Bez wątpienia spełniał wszystkie te cechy. Ostatnie prace wykończeniowe zakończone dwa tygodnie przed wypłynięciem z portu.

Prawdziwy cud techniki

Na początku trochę faktów dotyczących specyfikacji technicznej, ponieważ robi niesamowite wrażenie. Pomijając ogromne rozmiary statku (prawie 269 m długości) warto wspomnieć, że cztery ogromne generatory „Titanica” produkowały więcej prądu niż niektóre elektrownie lądowe. Samych kabli na jego pokładzie było w sumie 320 km. Ekskluzywne wnętrza wymagały z kolei 10 tys. świateł elektrycznych.

Statek podzielony był na trzy klasy pasażerskie. Klasa pierwsza była najdroższa, zarezerwowana dla milionerów i arystokracji z zasobnym portfelem. Drugą, podróżowała bogata klasa średnia i biznesmeni, zaś trzecią emigranci z Irlandii, Grecji i Europy Środkowej. Oczywiście wyposażenie kabin adekwatne było do pozycji zajmowanej na statku.

Ciekawostką techniczną na owe czasy były windy. Na „Titanicu” było ich w sumie cztery, z czego trzy przeznaczone były dla gości I klasy. Na pokładzie znajdowało się ponadto sześć osobnych jadalni i kawiarni, trzy piekarnie, sklep mięsny, salon kosmetyczny, fryzjer, basen, kino, sala gimnastyczna, korty tenisowe i do gry w squasha, sklepy odzieżowe i wiele wiele innych.

Wszystko po to, by zapewnić pasażerom maksimum komfortu. Jak się później okazało, dbałość o estetykę była większa niż o bezpieczeństwo pasażerów. Przykładem jest choćby zbyt mała liczba szalup na pokładzie. Z dodatkowych łodzi zrezygnowano, gdyż „zagraciłyby” pokład. Zresztą rozmawiano o tym jedynie 15 min, podczas gdy decyzję o wyborze dywanów mających zdobić luksusowe kabiny, podejmowano ponad 2 godziny.

Apartamenty wzorowane na Wersalu

Największe wrażenie wywierały na podróżnych pomieszczenia przeznaczone dla pasażerów I klasy. Warto zatem przyjrzeć się im bliżej. Luksusowe kabiny, których cena wynosiła średnio 500 funtów (dzisiejsze 43 tys. funtów) ociekały rozrzutnością i pod tym względem nie miały sobie równych na żadnym istniejącym wówczas statku. Zresztą wzorem dla dekoracji był sam Wersal, a każdy przedmiot na „Titanicu” był wykonany ręcznie.

Apartamenty urządzone były w wielu stylach, od renesanowego, poprzez imperialny, Ludwika XIV, XV, XVI, Królowej Anny, a na staro- i nowoholenderskim skończywszy. Uwzględniając oczywiście różnorodny wariant kolorystyczny. Własnoręcznie rzeźbione meble z dębu i klonu były wszędzie. W każdej kabinie wstawiany był wazon ze świeżymi kwiatami, o których zmianę dbała obsługa statku.

Standardowa kabina I klasy wyposażona była w łóżko, toaletkę i oddzielne pomieszczenie na garderobę. To podstawowe wyposażenie każdej z nich. W łazience znajdowała się podwójna umywalka obudowana marmurem, wanna i prysznic. Nie mogło zabraknąć oczywiście pokoiku dla służby. Stylowe krzesła, podłogi wyścielone wykładziną, ściany z boazerią i jedwabną tapicerką robiły niesamowite wrażenie. Zadbano również o to, by każdy z apartamentów delikatnie różnił się od pozostałych.

Przepych w każdym calu

Na tym nie koniec. Goście podróżujący I klasą, a było ich w sumie 329, byli oddzieleni od pozostałych pasażerów również specjalnymi pomieszczeniami. Oprócz wspomnianych wind, na pokładzie znajdowała się przepiękna klatka schodowa, którą najbogatsi pasażerowie przemieszczali się pomiędzy poziomami (pasażerowie II i III klasy używali oddzielnych klatek). Majestatyczne schody wykonano z angielskiego dębu, a poręcze z kutego żelaza, brązu i szkła. Były wysokie na sześć pięter, łatwo zatem wyobrazić jak niesamowite robiły wrażenie, kiedy stanęło się na ich szczycie.

Zdobiona klatka schodowa, będąca wizytówką przepychu „Titanica”, prowadziła do recepcji I klasy, skąd przechodziło się do sali jadalnej. Na szczycie zwieńczona była przeszklonym sufitem, przez który w ciągu dnia przedostawało się światło z zewnątrz, z kolei w nocy oświetlana była przez ogromny kryształowy żyrandol.

Wspaniałe wrażenie musiała też robić jadalnia I klasy, urządzona w stylu paryskich i londyńskich restauracji. Było to pomieszczenie mające 35 m długości i szerokość całego statku. Mogło się tam pomieścić ponad 500 osób naraz (dokładnie znajdowało się tam 115 stolików, dla 554 osób, obsługiwanych bez przerwy przez 100 kelnerów). Było to jednocześnie największe pomieszczenie na statku.

Po wspaniałym posiłku, pasażerowie mogli udać się do jednej z kawiarenek, restauracji lub łaźni tureckiej. Panowie przenosili się najczęściej do jednego salonu palarni, gdzie dyskutowali o polityce i grali w pokera. Dodać należy, że wygodne skórzane siedziska, marmurowy kominek, a przy tym mahoniowe ściany i barwione szkło sprawiały, że pokój ten uważano za najbardziej ekskluzywne i kosztowne miejsce na statku.

Pasażerowie I klasy mieli również do dyspozycji salę gimnastyczną. Znajdowała się tam siłownia, a wśród urządzeń do ćwiczeń znalazły się rowery i wiosła treningowe, a nawet mechaniczny koń. Aktywni pasażerowie mieli do dyspozycji również pływalnię, a także kort tenisowy oraz do gry w squasha. Często urządzano również potyczki szermiercze.

Co jedli pasażerowie „Titanica”?

Największym wydarzeniem towarzyskim wśród pasażerów I klasy była wystawna kolacja. Panie w eleganckich kreacjach przygotowywały się do niej często cały dzień. Wiadomo, inny stój obowiązywał kobiety rano, inny popołudniu, a jeszcze inny wieczorem. Podstawą były oczywiście ciasne gorsety, nadające sylwetce odpowiednią figurę. Choć na zewnątrz królowały suknie w stylu wiktoriańskim, coraz śmielej zaczęto ubierać się w stylu edwardiańskim. Bogato zdobione kapelusze to podstawa. Panowie zaś z dumą nosili fraki.

Wystarczy wspomnieć, że załoga „Titanica” przygotowywała 6 tys. posiłków dziennie. O przepychu świadczy fakt, że posiłek dla pasażerów II klasy, składający się z trzech dań, mógł zadowolić gusta najbardziej wybrednych pasażerów (w karcie menu były również dania koszerne, z myślą o gościach pochodzenia żydowskiego). I klasa przebijała jednak wszystko. Kolacja składała się z jedenastu dań, a wśród nich najdroższe i najbardziej luksusowe przystawki i potrawy tamtych czasów. Wszystkie podawano oczywiście w parze z najlepszymi winami.

Co dokładnie? Warto wspomnieć choćby ostrygi, kawior, łososia czy jagnięcinę przyrządzane w najbardziej wymyślny sposób. Poza tym bogaczy częstowano foie gras, kremem z jęczmienia, pieczoną kaczką, indykiem i grillowaną  baraniną z bekonem. Mięso było na pokładzie pod dostatkiem, zapasy wynosiły bowiem 45 ton. Warto również dodać, że dla każdego obiadu istniało 40 różnych opcji. W kuchni przygotowującej posiłki dla I klasy, cała armia ludzi pracowała 24 godziny na dobę.

Szczegółowe menu i sposoby przyrządzania dań na „Titanicu” opisują Rick Archbold i Dany McCauley w książce „Last Dinner on the Titanic”. Całkiem niedawno sprzedano zresztą menu z ostatniego posiłku, podawanego w  I klasie. Kartę dań z nocy, w trakcie której doszło do katastrofy, sprzedano za 76 tys. funtów. Co się w niej znajdowało? M.in. jajka Argenteuil, rosół farmerski i kurczak a la Maryland.

Atrakcje na największym statku świata

Co zatem robili pasażerowie, kiedy nie jedli? Na pewno się nie nudzili, rozrywek bowiem nie brakowało. Jak już wspomniałem, podróżni chcący pozażywać trochę sportu, mieli do dyspozycji salę gimnastyczną, basen i korty tenisowe oraz do gry w squasha. Typowe kluby sportowe w tamtych czasach były na ogół niedostępne dla kobiet, choć jeśli były odpowiednio ubrane mogły z nich korzystać w ustalonych wcześniej godzinach (10-13).

Na „Titanicu” znajdowało się również kino, salony masażu, łaźnia turecka, fotograf, a nawet ciemnia fotograficzna dla osób, które hobbystyczna parały się robieniem zdjęć i własnoręcznie chciały wywołać efekt swoich obserwacji. Poza tym sala balowa, salon fryzjerski i mnóstwo barów. Panowie I klasy grywali w pokera w salonie palarni, kobiety nie miały tam wstępu. Damy spędzały czas w licznych kawiarnekach i czytelniach. Na pokładzie II klasy znajdowała się również bogato wyposażona biblioteka.

Codziennie odbywały się koncerty przygotowywane przez orkiestrę pokładową. Muzycy, którzy przygrywali jak wiemy do samego końca, umilali pasażerom czas również podczas posiłków, a na życzenie i za ekstra opłatą grali minikoncerty w prywatnych pokojach. Z tego co wiemy, często odbywały się również występy uzdolnionych pasażerów (m.in. śpiewy, recytacje wierszy lub zwykłe opowiadanie dowcipów), z których dochód przeznaczony był na cele charytatywne.

Autor: Kamil Nadolski

To tylko fragment tekstu opublikowanego w serwisie Onet.pl. Cały artykuł dostępny jest na stronie internetowej  serwisu.

Dodaj komentarz