Myszka Miki, Kaczor Donald, czy Pluto to tylko kilka z tysięcy postaci wykreowanych przez amerykańskiego rysownika i producenta. Dziś nazwisko Walta Disneya zna cały świat, był jednak czas kiedy nie wszystkim kojarzyło się ono dobrze.
29 maja 1941 roku w studiu Walta Disneya wybuchł strajk. Nikt wówczas nie przypuszczał, że kilkuset pracowników, wspieranych przez związki zawodowe z innych wytwórni sparaliżuje pracę na pięć tygodni. Sytuacja była uciążliwa, bo nie poprawiała kondycji finansowej firmy, która i tak zmagała się z długami (wybuch wojny w Europie pozbawił wytwórnię Disneya 40 proc. zysków na rynku zagranicznym). Przez strajk trzeba było przerwać m.in. realizację nowej kreskówki „Dumbo”, która miała nieco podreperować budżet. Walt Disney był wściekły. Fakt, narzucał mordercze tempo i śrubował wymagania, zawsze jednak starał się dbać o pracowników. Znany był przecież z tego, że każdego z nich znał osobiście, a pracownicy jego firmy byli najlepiej opłacani w całej branży. Nie ukrywał rozgoryczenia. Wykupił nawet stronę ogłoszeniową w lokalnym dzienniku „Variety”, na której dowodził, że organizatorzy strajku to „czerwone pająki”. Trwający protest relacjonowano w całym kraju. To był prawdziwy skandal. Wreszcie za namową brata, Walt zdecydował się wyjechać na urlop, pozostawiając mu ułożenie się z załogą.
Po powrocie sytuacja została opanowana i wszyscy wrócili do swoich zadań. Nigdy jednak nie było to już to samo miejsce. Legendarna rodzinna atmosfera, z której słynna była wytwórnia, prysła niczym mydlana bańka. Disney czuł się zdradzony i potraktował strajk bardzo osobiście. Chciał być dla wszystkich niczym dobry wujek, a spotkało go rozczarowanie. Kiedy wrzawa ucichła zwolnił prawie połowę pracowników (personel zredukowano z 1200 do 694 pracowników). Nie chciał otaczać się ludźmi, którym nie ufał. Strajkujących zaś skarykaturował w ukończonej bajce „Dumbo”, gdzie przedstawił ich jako bandę klaunów, którzy walczą z szefem o podwyżkę.

W pogoni za marzeniami
To tylko jeden epizod z życia Walta Disneya, który ukształtował jego charakter. Władca bajkowego imperium, jak o nim mawiano, wraz ze swoim życiorysem stawiany jest jako wzór do naśladowania. Jego sukces to spełnienie amerykańskiego snu i przykład na to jak wiele można osiągnąć ciężką pracą.
Walter Elias Disney urodził się 5 grudnia 1901 roku w Chicago w biednej rodzinie o irlandzko-niemieckich korzeniach. Był jednym z pięciorga rodzeństwa (miał trzech braci i siostrę). Bardzo szybko dał się poznać jako utalentowany rysownik, a chcąc trochę zarobić swoje rysunki sprzedawał sąsiadom. Do końca życia wspominał jak pierwszy z nich narysował dla emerytowanego doktora Sherwood z Marceline w Missouri, który zapłacił mu dolara za rysunek swego ulubionego konia Ruperta.
Zanim w wieku 19 lat wyprowadził się z domu, rzucił szkołę i jako szesnastolatek próbował zaciągnąć się do wojska. Ze względu na wiek jego podanie zostało jednak odrzucone. Zamiast tego zgłosił się do Czerwonego Krzyża i jako kierowca ambulansu został wysłany do Francji. Po powrocie pracował razem z bratem Royem w Pesmen-Rubin Art Studio, gdzie współtworzył oparte na animacji reklamy. Po pewnym czasie obydwaj zdecydowali, że czas przenieść się do Hollywood.
Prawdziwą przygodę z branżą filmową rozpoczął dopiero w roku 1923 roku, kiedy to mając 500 dolarów w kieszeni założył malutkie studio rysunkowe, do którego niedługo dołączył także Roy (Disney Brothers’ Studio). To tam powstały pierwsze rysunkowe postacie: Myszka Miki, Kaczor Donald, pies Pluto, Minnie. Z każdym rokiem powiększała się również ich ekipa. Sławę przyniosła im jednak dopiero kreskówka „Willie z parowca” nakręcona w 1928 r. Był to pierwszy w historii kina dźwiękowy film animowany. Sukcesem okazała się także kolejna produkcja Disneya, seria „Beztroskie symfonie”. Jedna z jej części, „Kwiaty i drzewa” w 1932 r. została nagrodzona Oscarem. Był to tym samym pierwszy w historii film animowany w kolorze.
Sukcesy na skalę światową
Nieszablonowe podejście do pracy i niezwykle twórcza wizja sprawiały, że bajki Disneya odnosiły sukces i podbijały serca coraz to nowych fanów. Kiedy w 1934 r. Walt podjął decyzję o nakręceniu „Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków”, pierwszego pełnometrażowego filmu animowanego w historii, wiele osób wróżyło mu bankructwo. Stało się inaczej. Bajka odniosła ogromny sukces i zgarnęła kolejnego Oscara (nagrodę wręczono w bardzo nietypowej formie: w postaci siedmiu małych i jednej dużej statuetki Oscara).
Disney był perfekcjonistą. Otaczał się najlepszymi rysownikami, kompozytorami i technikami, bo zawsze starał się zatrudniać ludzi lepszych od siebie. Osobiście dbał o najmniejsze szczegóły. Wybudował nowoczesne, komfortowe studio, bo chciał stworzyć pracownikom idealne warunki pracy. Mimo starań kolejne, powstałe na początku lat 40-tych filmy („Fantazja”, „Pinokio”, „Dumbo”, i „Bambi”), choć spodobały się publiczności, nie przyniosły wytwórni Disneya zysków. Głównie przez toczącą się w Europie wojnę, która uniemożliwiała dystrybucję filmów na inne rynki. Dopiero w latach 50. firma zaczęła wychodzić na prostą.
Do czasu opisanego wcześniej strajku, Walt starał się tworzyć w pracy sielankową atmosferę, powtarzając, że jego wytwórnia jest niczym jedna wielka rodzina. Oczywiście był bardzo wymagający i potrafił zwolnić kogoś za drobnostkę, posiadał jednak niesłychaną umiejętność zjednywania sobie ludzi. Po 1941 r. kiedy to zwolnił prawie połowę pracowników, zamknął się jednak w sobie. Zaczął być surowy i despotyczny. Po latach wielu jego pracowników wspominało, że w pracy panował nastrój „waltaritaryzmu”.
Męczące lęki i fobie
Walt Disney miał też mroczniejsze oblicze. Regularnie chodził do psychoanalityka ze względu na przedłużające się stany depresyjne i fobie. Był przeświadczony o tym, że został adoptowany. Tak między innymi tłumaczył sobie zachowania surowego ojca względem niego. Marc Eliot, biograf Disneya (autor książki „Walt Disney. Czarny książę Hollywood”) przypisuje mu również zaburzenia osobowości. Opisuje jak to Walt, będąc małym chłopcem miał zakładać ubrania matki i długo przeglądać się w lustrze. Wiadomo na pewno, że miał problemy z kobietami. Powodem była nie tylko nieśmiałość, ale i impotencja, z którą się zmagał (był jednak żonaty, miał również dzieci).
Jednym z najbardziej tajemniczych wątków w biografii Disneya jest jego szpiegowska działalność. Od 1941 r. miał bowiem współpracować z FBI, najpierw jako informator, później korespondent. Na czym dokładnie polegała jego współpraca? Nie do końca wiadomo. W czasach zimnej wojny miał mieć oko ludzi o prokomunistycznych sympatiach, a jak twierdzi Eliot, nawet pisać donosy. Podobno dochodziło do tego, że John Edgar Hoover, dyrektor FBI, miał kilka razy ingerować w scenariusz filmowy. Przyjaźń z Hooverem przygasła, kiedy szef FBI udzielił Disneyowi reprymendy za to, że bywa na faszystowskich przyjęciach organizowanych przez swego adwokata Güntera Lessinga. Disney odciął się kreskówką ośmieszającą agentów pt. „Operacja kot”.
Disney potrafił być pamiętliwy. Nie znosił się wręcz z Charlie Chaplinem. Mały skandalem zakończyła się ceremonia wręczenia Oscarów w 1932 r. Kiedy Walt zdobył swoją pierwszą nagrodę, miał mu ją wręczyć Chaplin, któremu przyznani ją rok wcześniej. Miał, bo nigdy na ceremonii się nie pojawił, co jeszcze bardziej zaogniło niechęć między panami.
Autor: Kamil Nadolski
To tylko fragment tekstu opublikowanego w serwisie Onet Film. Cały artykuł dostępny jest na stronie internetowej portalu.